30 czerwca 2019

Rozdział 36 " Walkę czas zacząć!!! "

- Zwołałeś już wszystkich?- z jaskini na Złej Ziemi wyszła zaspana jeszcze czarna lwica. Była to Kossa.
- Tak jak mi rozkazałaś- burknął Tassak Był zły na swoją partnerkę bo to on zawsze wydawał rozkazy - zaraz wszyscy będą a gdzie jest Nama? Czy to nie ona chciała już walczyć?- zapytał rozglądając się za młoda lwicą.
Czarna usiadła przed wejściem do groty i zmarszczyła złowrogo brwi. Wiedziała to już od jakiegoś czasu, że przybyszka z Lwiej Ziemi podoba się samcowi i za wszelką cenę musiała temu jakoś zapobiec, ale na pierwszym palnie była teraz wojna ze stadem Kovu. Podeszła do lwa i otarła się czule o niego ten odwzajemnił gest i też przytulił się do lwicy. Szybko jednak musieli przerwać swoje romansowanie bo w oddali usłyszeli głupkowate śmiechy hien. Czarny ich tak nienawidził, że burknął tylko coś niezrozumiałego pod nosem. Wyprostował się dumnie jak na przywódcę przystało.
- Hehehe, heheh jesteśmy o pani - zaśmiała się jedna hiena- podobno mamy iść na jakąś wojnę- zapytała druga nieco mądrzejsza.
Kossa wyszła przed pokaźne stado hien. Chciała zacząć mówić, ale w oddali zauważyła jeszcze jedne posiłki. Były to lwie wyrzutki, które zamieszkiwały te tereny i też chciały się zemścić. Nie było jednak nigdzie Namy. Lwica odwróciła się do swojego partnera i powiedziała.
- Gdzie ta Nama?- spojrzała na lwa. Ten jednak pokiwał tylko głową, że nie wie.
- Dobra zaczniemy bez niej, dzisiaj wyruszymy dopiera wieczorkiem.- dodała.
- Jak wiecie moi drodzy. Dziś zamierzamy wybrać się spacer na Lwią Ziemię- zaczęła swoje przemówienie.
- Ale jak to na spacer? Miała być bitka! hehe- zaśmiała się jakaś hiena.
- Zamknąć się !- zaryczał Tassak - albo zginiesz z moich łap!
- Przepraszam za spóźnienie - w tłumie było się słyszeć znajomy głos.
- Oh i jest nasza Nama- uśmiechnęła się Kossa-  Już się bałam, że zrezygnowałaś z walki?- Spojrzała na lwicę , która już była obok niej.
- Ależ skąd. Chcę zrobić to jak najszybciej- zawołała Nama.
- To jak mówiłam. Wybieramy się dziś na wojnę z Lwią Ziemią. Na celu mamy zabicie władców tej krainy i wielu ich podwładnych, którzy mogli by nam zaszkodzić.- kontynuowała. Nie wiedziała jednak, że ktoś w ukryciu ich obserwuje.
- Muszę szybko ich powiadomić - osobnik odwrócił się na pięcie i szybko wyruszył w stronę Lwiej Ziemi.

~~*~~
Ów osobnikiem był syn przywódców Cmentarzyska Słoni - Kifo. Nastolatek biegł najszybciej jak mógł. Nie przypuszczał, że walka z Lwią Ziemią nastąpi tak szybko. Był już przy wodopoju i musiał chwilkę odsapnąć bo dostał ataku kolki. Usiadł na dość dużym kamieniu. Bardzo się ucieszył bo w oddali zauważył swoją ukochaną. Nie patrząc jeszcze na ból podbiegł szybko do nastoletniej lwicy. Lwica odwróciła się kiedy usłyszał, że ktoś woła na nią. Też się bardzo ucieszyła i młode lwy wpadły sobie w objęcia.
- Dlaczego jesteś taki zadyszany?- Zapytała zatroskana Noa.
- Mam złe wieści najdroższa. Zaprowadź mnie do swojego ojca- powiedział prędko.
- Czy to ma związek z Namą?
- Niestety tak - lew smętnie spuścił łeb.
- Dobrze a więc chodźmy - para przyjaciół szybko skierowała się w stronę Lwiej Skały.

~~*~~
 - Tato! Tato! - Noa wdrapała się na szczyt Lwiej Skały i głośno wołała swojego ojca. Brązowy lew szybko pojawił przed wejściem do jaskini. Właśnie uciął sobie popołudniową drzemkę i był trochę zły, że ktoś mu ją przerywa. Lekko się zdenerwował kiedy u boku swojej najmłodszej córki zobaczył tego nastolatka ze Złej Ziemi to mogło zwiastować tylko jedno. Wojnę.
- Panie! - Zawołał całkiem już zdyszany Kifo. Nie mógł złapać tchu, ale po krótkiej przerwie zaczął ponownie- O panie. Właśnie na Cmentarzysku Słoni moi rodzice wstyd się przyznać. Zorganizowali zebranie z hienami i jakimiś lwimi wyrzutkami, i tuż koło moich rodziców stała Nama. - mówił szybko czarny nastolatek.
- Spokojnie, mów powoli bo nic nie rozumiem- Kovu uśmiechnął się blado do towarzysza Noi.- Mów dalej tylko spokojnie.
- Planują was zaatakować dziś wieczorem- dokończył wreszcie swoje przemówienie.
- Że co takiego?!- krzyknął Chaka, który właśnie wspinał się na szczyt skały- Co powiedziałeś?!- Przyszły władca stanął tuż obok ojca- Chcą dziś walczyć?
- Tak, tak. Wszystko słyszałem - mówił Kifo.
- A wiesz gdzie mają zaatakować?- Zapytał Kovu.
-  Niestety nie, ale mówili coś o Lwiej Skale i Kiarze. - nastolatek spojrzał na pomarańczową lwicę, która właśnie wyszła z jaskini- Oni myślą, że pańska partnerka jeszcze się nie wybudziła i będą chcieli ją zabić- wyszeptał.
- Grorrr!- zaryczał rozgniewany Kovu. Dawno nic go tak nie wkurzyło. I kto zgotował mu taki los, jego własna córka która chciała się zemścić. Król miał mętlik w głowie. Do brązowego lwa podszedł stary Simba, który próbował uspokoić władcę. Po krótkiej chwili lew ochłonął. Podniósł wysoko głowę i zobaczył, że całe jego stado stało przed nim z dumnie podniesionymi głowami i  gotowe do walki. Królowi zakręciła się łza o oku. Chyba pierwszy raz poczuł, że naprawdę jest królem tej pięknej krainy.
- Jeśli chcą z nami walczyć nie uciekniemy jak tchórze. Płynie w nas krew dumnych lwów rorr- zaryczał Kovu a jego śladem poszło i całe stado - Bądźcie wszyscy gotowi. Mogą się tutaj zjawić w każdej chwili- król podszedł do Kifo uśmiechnął się do niego i powiedział - dziękuję.
Noa i Kifo przytulili się mocno do siebie. Wiedzieli, że ta noc będzie bardzo niespokojna...

~~*~~
Tak jak powiedział Kifo zgraja z Cmentarzyska Słoni zjawiła się tuż po zachodzie słońca u podnóża skały. Czarna lwica bez żadnych zahamowań wdrapała się na szczyt wraz z kilkoma innymi lwami. Uśmiechnęła się kiedy zobaczyła Kovu, który siedział spokojnie przed jaskinią.
- Kovu król Lwiej Ziemi- zaśmiała się - gdzie twoje stado? - spojrzała na okolicę, ale nigdzie nikogo nie było.
- Śpią spokojnym snem ja czuwam aby nikomu nic się nie stało - powiedział bardzo spokojnie - a ty dlaczego nachodzisz na mój teren?- rozmawiał z nią tak jakby nie wiedział o żadnej walce.
- Przyprowadziłam ci kogoś- powiedziała tajemniczo - Nama teraz!!! - zaryczała lwica.
Z nienacka na dorosłego lwa wskoczyła jego własna córka. Kovu był oszołomiony bo Nama uderzyła go tak mocno łapą w głowę, że nie wiedział co się dzieje. Ze swoich kryjówek wyskoczyli mieszkańcy Lwiej Ziemi i zaczęła się groźna jatka.
- Haha i tak swoje panowanie zakończy wielki król- zaśmiał się szyderczo Tassak, który wyskoczył na młodego Chakę. Każdy z kimś walczył lała się krew.
Kifo, który obserwował to z bezpiecznej odległości nie mógł tego znieść wyskoczył z niej i głośno zaryczał. Oba stada przerwały walkę.
- A ty co tu robisz?!- Tassak podszedł do swojego syna i mocno go uderzył w pysk- to ty ich ostrzegłeś - splunął śliną tuż pod jego łapy spojrzał na niego groźnie - wyrzekam się ciebie nie jesteś już moim synem- powiedział obojętnie.
- Bo ty nigdy nim nie byłeś - odparł nastolatek i odszedł od niego. Czarny wpadł w szał gryzł kogo popadnie.
W innej części Lwiej Skały ktoś inny znowu walczył. Nama zostawiła Kovu komu innemu. On nie zadał jej tyle bólu co ta lwica, która stała na przeciwko niej. Jej brązowe oczy były wystraszone. Trzęsła się ze strachu bo nie wiedziała co ta młoda i żądna zemsty lwica może jej zrobić. Kiara nie miała wyjścia ucieczki została zwabiona w ślepy zaułek i przyparta do ściany.
- Witaj matulko- zaśmiała się Nama, która wyglądała bardzo groźnie. Miała wiele głębokich ran z których sączył  się szkarłatny płyn. W jej sercu panował gniew, który wydawało się że zaraz rozerwie ją na strzępy.
- Namo proszę porozmawiajmy- Kiara próbowała porozmawiać jakoś z młodą lwicą.
- Nie mam zamiaru ciebie słuchać!- zaryczała brązowa- już wystarczająco zadałaś mi bólu i teraz mogę się zemścić!- lwica szykowała aby zadać ostateczny cios osłabionej królowej.
- Zemsta nie jest dobra. Nie pamiętasz czego uczył się ojciec- łkała Kiara, która bardziej przytulała się do ściany tak jakby chciała aby kamienie odsunęły tajemnicze przejście i mogła uciec bezpiecznie, ale tak się nie działo. Modliła się w duchu do wielkich przodków o dobrą i szybką śmierć bo tylko jej to teraz zostało.
- Zamknij się i giń - Nama chciała zaryczeć, ale zrobiła to jakaś inna brązowa lwica, która nie wiadomo skąd zjawiła się między walczącymi lwicami.
- Namo wystarczy już tej krwi- powiedziała tajemnicza brązowa lwica i ostrożnie podeszła do swojej młodszej kopii.
- Skąd wiesz jak mam na imię?- zapytała zdziwiona Nama.
- Bo jestem...- lwica nie skończyła mówić przytuliła ostrożnie Namę i szepnęła jej do ucha - bo jestem twoją prawdziwą mamą...
Nama poczuła coś w sercu. Cały gniew, który nosiła w gdzieś w sobie ją opuścił. Poczuła, że łapy strasznie jej się chwieją. Zaczęła płakać. Znów stała się jak mała zagubiona lwiczka wtedy kiedy pierwszy raz była na Cmentarzysku i gonił ją ten czarny lew (rozdział 3) . Teraz nie była pewna niczego...

~~~~

Hej hej. To znowu ja. Jak widać umieściłam kolejny post i tak mi się coś wydaje, że to będzie chyba przed ostatni rozdział tej opowieści. Nie mam już pomysłu aby dociągnąć historię do 40 rozdziałów tak jak wcześniej zaplanowałam. A na siłę nic nie chcę ciągnąć. Mam teraz dwa tygodnie urlopu i właśnie mam zamiar w tym czasie zakończyć to opowiadanie i chcę kontynuować bloga Początek-Początku którego też kiedyś czytaliście. Tak więc na razie to tyle mam nadzieję, że post podobał się Wam. To do następnej notki.

2 komentarze:

  1. Jej, następny rozdział! :D I do tego pełen akcji, tak jak lubię! Ciekawa jestem, co zrobi Nama, teraz, kiedy spotkała wreszcie swoją matkę... I co będzie z Ukungu. No i co się stanie z Tassakiem i Kossą... kurczę, mam nadzieję, że mimo wszystko pociągniesz jeszcze trochę tę historię, bo mam przeczucie, że trudno będzie Ci odpowiedzieć na wszystkie te pytania w jednym rozdziale; no a poza tym uwielbiam Twój blog i chcę, żeby trwał jak najdłużej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego się nie spodziewałam ...
    Podobnie jak Mfalme Lioness uważam, że ta historia jest zbyt obszerna a tym samym ciekawa, iż nie da się zakończyć jej w jednym rozdziale.
    Bardzo cieszę się, że chcesz kontynuować Początek początku, bo ta historia naprawdę mi się spodobała.
    Najbardziej wątek Hasiry i Tina.

    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń