29 czerwca 2016

Chapter 27 " Chaka vs Uchawi "

Szary nastoletni lew przechadzał się po okrytej cieniem części Lwiej Skały, dzień był gorący i duszny. Młodzik nie lubił takich dni był wtedy osowiały i nic mu się nie chciało robić. Kiedy znalazł sobie odpowiednie miejsce do leżakowania położył się na ziemi, jego czarna gęsta grzywa opadła na brązowe oczy, które zaczynały powolutku się zamykać. Ślepia lwa zamknęły się, lecz lew nie pospał długo ktoś miał bezczelnie go obudził. Otwarł leniwie powieki i ujrzał nad sobą Kiona. Brat Kiary uśmiechał się do niego, a on tylko leniwie wywrócił oczami.
- Czego chcesz?- zapytał szary.
- Pobawisz się ze mną wujku?- zapytał z nadzieją w głosie.
- Wiesz, ale jakoś nie mam ochoty bawić się z lwiątkami.- rzucił mu na odchodne.
- Dlaczego jesteś taki dla wszystkich nie miły?!!!- wrzasnął za nim najmłodszy syn Simby i ze spuszczoną głową poszedł poszukać kogoś innego do zabawy.

- Nie dadzą chwile nawet odpocząć- mruknął sam do siebie szary. Jego łapy przesuwały się lekko po ziemi. Czarną młodą grzywę co jakiś czas targał gorący podmuch wiatru. Młody samiec sapał było mu na prawdę bardzo gorąco, jaka była jego radość kiedy zobaczył tuż przed sobą niewielkie drzewo. Podbiegł do niego, ułożył się wygodnie. Jaka była to ulga dla niego. Młody lew zmęczony marszem szybko zasnął.

*
Młodemu lwu śnił się wspaniały sen. Był to wspaniały sen, młody lew siedział na samym szczycie Lwiej Skały a na jego łbie była umieszczona piękna drewniana korona, którą się koronuje nowych władców. W jego śnie właśnie wschodziło słońce a na horyzoncie było widać sylwetki zwierząt. które zmierzały do skały. Uchawi wyglądał bardzo dumnie. Stał wyprostowany a jego czarna grzywa powiewała od uderzeń wiatru.  Lew odwrócił gwałtownie łeb, bo do niego zmierzała Lwia Gwardia z dorosłym Kionem na czele, prowadzili do niego Chakę,  który też był dorosły. Żółty samiec wyrywał się i coś przeklinał pod nosem. Ale wyglądał inaczej nie tak jak w prawdziwym życiu. Kion popchał młodego lwa przed oblicze króla i rzekł.
- Oto ten zdrajca Panie.
- Dobrze się spisałeś mój sługo będziesz za to nagrodzony, a ty zapchlony kocie- odezwał się do żółtego i popatrzył na niego z pogardą.- Za napaść na króla i chęci pozbawienia go życia zostajesz raz na zawsze wygnany z Lwiej Ziemi, i jeśli kiedyś będziesz pragnął tu wrócić, to wiedz że Lwia Gwardia cię zabije!!- ryknął król Lwiej Ziemi.

*

Szary uśmiechnął się przez sen, to był bardzo miły sen jak dla niego. Tylko w swoich sennych marzeniach był królem, tutaj w realnym świecie ten zaszczyt go nigdy nie spotka. Znowu nie było mu dane długo pospać, usłyszał czyjeś śmiechy. Otwarł leniwie powieki i ziewnął przeciągle. Wstał otrzepał się i spojrzał w kierunku gdzie dochodziły odgłosy, które go obudziły. Prychnął i teatralnie przewrócił oczami kiedy ujrzał jego "ukochanego" kuzyna w towarzystwie Shani, Hekimy i Zawadi?? Tak to była jego siostra! Oburzył się tym faktem, co jego siostra robi z tymi zapchlonymi królewskimi potomkami!  Zdenerwował się.
Wyciągnął pazury i przeorał nimi kilka razy ziemię, tak jak to robią lwicę kiedy skradają się do zwierzyny podczas polowania.
- Uspokój się!- powiedział sam do siebie.- Podejdziesz do nich i przywitasz się. - i tak zrobił. Podszedł  do czwórki rozbawionych lwów i wymusił na sobie serdeczny uśmiech. Spojrzał na roześmianego wnuka Simby i zrobiło mu się niedobrze. Nienawidził go całym sobą, od najmłodszych lat. Wszystko w nim wrzało, ale teraz musiał trochę poudawać.
- Cześć kochani- powiedział.- piękna dziś pogoda.
- Taaaa faktycznie, trochę gorąco ale można wytrzymać- zaśmiała się ciemno bordowa lwica.
- A ty gdzie się podziewałeś??- zapytała się Zawadi- nigdzie nie mogłam cię znaleść.
- A tak się plątałem tu i tam. A wy co robicie?- zadał kolejne pytanie.
- Pokazuję kilka ciekawych miejsc zaufanym przyjaciołom- odparł przyszły władca lwiej krainy.
- " Zaufanym przyjaciołom" - powtórzył w swoich myślach słowa kuzyna, które go znowu zdenerwowały, czyli on nie jest godny zaufania. Burknął cicho z niezadowolenia. A w jego głowie powstałam chytry plan.

*

Zawsze chciał zmierzyć się w pojedynku ze swoim kuzynem, ale zawsze ktoś lub coś mu uniemożliwiało tego dokonać. Albo rodzice księcia, albo ktoś inny. Teraz też tak jest. Jednak miał już przygotowany doskonały plan i teraz właśnie miał okazję go zrealizować.
- Kuzynie, ja też znalazłem superowe miejsce i chciałem ci go pokazać.- Powiedział szary.
- To wspaniale, chodźmy tam wszyscy razem- zaproponował Chaka, a lwice które mu towarzyszyły poderwały się na równe łapy.
- O nie- krzyknął syn Nuki- to miejsce jest wyłącznie tylko dla samców, żadna lwica tam nie może się udać.- powiedział teatralnie.
- Aleś wymyślił braciszku- zaśmiała się Zawadi- Niby czemu lwice tam nie mogą chodzić?- zapytała rozbawiona.
- Bo to może przynieść klątwę dla tego jakże urodziwego i wspaniałego miejsca. A ponieważ znalazł to miejsce samiec, żadna lwica tam nie może się udać. Musicie to zrozumieć.- Wyjaśnił Uchawi i spojrzał ukradkiem na Chakę.- To jak kuzynie idziemy?- Zapytał z nadzieją w głosie.
- Przepraszam was drogie panie, ale muszę skorzystać z tej okazji i zobaczyć to najwspanialsze miejsce.- powiedział Chaka i podreptał ku kuzynowi- Prowadź baracie, jestem bardzo ciekawy tego miejsca.
- Oh to wspaniale niezmiernie się cieszę, że przyjąłeś moją propozycję. Tak więc chodźmy.
- Nie podoba mi się to- powiedziała sobie w myślach Zawadi i postanowiła śledzić swojego brata, tylko jak odłączyć się od przyjaciółek.
- Przepraszam was kochane, ale muszę was opuścić. Wybaczcie - i zanim któraś z lwic się odezwała beżowej już nie było, skierowała się w stronę gdzie poszedł jej brat i kuzyn.


*

( tekst może zawierać brutalne treści)

Dwa młode samce kroczyły raźnie przez rozgrzaną w słońcu sawannę, mimo iż robił się już wieczór upał był dalej tak samo niemiłosierny jak w południe. Szary bacznie obserwował swojego kuzyna i czekał na odpowiedni moment kiedy go może wreszcie zaatakować. 
- Uchawi daleko jeszcze do tego twojego miejsca?- Zapytał nagle Chaka.
- W sumie to nie, tam za tymi krzakami.- wskazał łapą na gęstwinę krzaków. To będzie wspaniałe miejsce na pojedynek. Z dala od lwów i nikt im nie przeszkodzi. Chaka pomaszerował jako pierwszy w stronę zarośli. Stał tyłem do swojego kuzyna.
- Tak to odpowiedni moment- krzyknął syn wyrzutka ze Złej Ziemi i z dzikim szałem rzucił się na zdziwionego kuzyna. Żółty samiec myślał, że to tylko głupia zabawa w zapasy i próbował zrzucić z siebie Uchawie'go, ale na daremno. To nie była zwykła niewinna zabawa dwójki lwów tylko prawdziwa walka. Szary gryzł i drapał swojego kuzyna. Obudziła się w nim żądza krwi, tak bardzo tego pragnął, pragnął kiedyś się zmierzyć z tym popaprańcem przyszłym władcą Lwiej Ziemi i teraz właśnie jego marzenie się spełniło. Stracił poczucie, że zaatakował własnego członka rodziny, obudziła się w nim maszyna do zabijania. Wbijał swoje ostre kły w ciało pomarańczowego, na około tryskała krew. Chaka próbował się bronić, ale był o wiele słabszy od swojego kuzyna, starał się tylko unikać jego ciosów, które lądowały na jego pysku raz za razem. Uchawi miał przy tym na prawdę niezły ubaw. Wreszcie mógł się na nim wyżyć. Zamachnął się łapą i wbił pazury w udo kuzyna. Rozorał je pazurami znowu polała się krew. Szary śmiał się przy tym szaleńczo.
- Gdzie uciekasz koteczku??- zadał pytanie do ledwo trzymającego się na łapach Chaki, wytarł krew łapą, która leciała mu z pyska- Nigdzie mi nie uciekniesz!- i wskoczył znów na Chakę, który runął  na ziemię, nie miał już sił dalej się bronić. Szary gryzł niemiłosiernie ciało Chaki. Teraz Uchawi jedną łapą przytrzymał mu łeb bardziej przygniatając ją do ziemi. Chciał zakończyć już tą zabawę raz na zawsze . Drugą łapę zanurzył w miękkiej grzywie lwa i szukał tętnicy by wbić się w nią. Oblizał się na samą myśl swoje kły. Resztki krwi, które na nich się znajdowały smakowały mu tak słodko, chciał jeszcze tego posmakować. Jest znalazł tętnicę, zaśmiał się i już miał wbić w nią swoje kły, gdy ktoś z impentem zrzucił go z ciała Chaki. Lekko poturbowany ujrzał przed sobą...

*

Ujrzał przed sobą wielką brązową lwicę, która patrzyła się na niego swoimi białymi ślepiami. Czarnogrzywy się nawet trochę przestraszył, ale podniósł się z ziemi i chciał rzucić się na lwicę, ale ona jednym zwinnym ciosem powaliła znów na ziemię.
- Malezja?- zadał ledwo słyszalne pytanie Chaka, który próbował podnieść się z ziemi.Niestety z każdą próbą lądował z powrotem na ziemi. Na polanie rozpoczęła się kolejna krwawa jatka. Nie wiadomo ile by jeszcze trwała póki nie głośny ryk Zawadi rozdzielił na moment dwa walczące ze sobą osobniki, który jeden z nich był już bardzo zmęczony walką. Ciemno beżowa lwica była zszokowana tym widokiem. Jej  najukochańszy brat cały we krwi, grzywa potargana, na ciele mnóstwo otwartych ran, z których sączyła się krew. Na przeciwko niego dziwna lwica, która cały czas zasłaniała leżącego i nie dającego znaku życia jej kuzyna Chaki. Czuła jak łzy same cisną jej się do oczu. Popędziła ku lwicy i zadała jej mocny cios w pysk tak mocny, że owa lwica upadła na ziemię.
- Przestań!!!!!!!!!- zagrzmiała ostro i złowieszczo Malezja. - Właśnie uratowałam Chakę przed tym wypłoszem! - i wskazała łapą na lwa, który zwijał się z bólu.
- Skąd mam wiedzieć, że to ty ich nie zaatakowałaś?- Zapytała Zawadi.
Brązowa nic jej nie odpowiedziała. Wstała z ziemi i wytarła łapą stróżkę krwi, która sączyła się jej z pyska, po ciosie lwioziemki. 
- Lwia Straż nadchodzi z pomocą!!!!!- było słychać w oddali, to był Kion i jego przyjaciele biegli z odsieczą. Ptak Ono wypatrzył z wysoka całe zajście.
-Na Mufasę!- Przeraził się Kion- Co tu się stało?- Spojrzał z politowaniem na leżące na przeciwko siebie bliskie mu lwy.
- Dość tej całej rozmowy, słuchaj mały - Malezja zwróciła się do syna Simby- Niech twój skrzydlaty przyjaciel sprowadzi władcę tej krainy i jakiegoś szamana.- Poprosiła lwica.
- Ale ja ciebie nie znam i skąd mam wiedzieć czy kogoś nie zaatakujesz?- sprzeciwił się Kion.
- Zależy ci na życiu tych dwóch??-Wkurzyła się Malezja i spojrzała na Chakę.
- Rób co ona wam kazała- Poprosiła Zawadi.
- No niech będzie już biegniemy po pomoc.- powiedział Kion i razem ze swoją Lwią Strażą pobiegli ku Lwiej Skale.

*
Kilka godzin później na Lwiej Skale

- On chciał go zabić!!!!- warknął rozgniewany król i chodził nerwowo po jaskini.
- Kovu proszę, to jeszcze lwiątko- protestował pomarańczowy samiec.
- Lwiątko?!!- Oburzył się król-  i lwiątko doprowadziło by do śmierci twojego wnuka! Simba nie rozśmieszaj mnie!- Zaśmiał się kpiąco król.- To zdrajca!!!- warknął bordowy.
- "O tym, że na Lwią Ziemię znowu nadciągają ciężkie czasy, tego kogo uważasz za swojego przyjaciela okaże się wrogiem!" (czytaj rozdział 4) - powiedział sam do siebie Simba wspominając słowa jego ojca Mufasy- to Uchawiego miałeś na myśli?- zadał sobie pytanie w duchu stary lew.
- Przepraszam was.- do jaskini nie pewnym krokiem weszła Zawadi, oba lwy skierowały swój wzrok na nią.- Królu czy mogę z tobą porozmawiać, ale na osobności- i spojrzała na stojącego obok Simbę.
- Dobrze wyjdźmy na spacer.- odparł król i skierował się w stronę wyjścia.
Maszerowali ze spuszczonymi łbami. Kovu cały czas myślał czy wygnać Uchawiego ze stada czy nie, natomiast Zawadi nie wiedziała jak rozpocząć rozmowę. Znaleźli się na pięknej polanie, całej pokrytej śnieżnobiałą mgłą. Było cicho, nawet bardzo cicho.
-Ja- odezwała się nieśmiało Zawadi- ja bardzo przepraszam za mojego brata.- zaczęła rozmowę.- Wiem, że postąpił bardzo i to bardzo źle, ale to dobry lew.- ucichła i spojrzała z pode łba na króla.
Bordowy samiec nic nie odpowiedział lwicy wbił swój wzrok gdzieś daleko za horyzont, tak jakby szukał tam gdzieś odpowiedzi na odpowiedź, którą mógłby powiedzieć lwicy. Westchnął smętnie i odwrócił łeb do beżowej. Uśmiechnął się blado.
- Wiem Zawadi, że twój brat to dobry lew, ale dlaczego tak postąpił. Chciał dokonać zamachu stanu, chciał pozbawić życia twojego kuzyna- lew starał się opanować gniew, który zaczął całego go ogarniać.- Musi ponieść karę, nie wiem jeszcze jaką, ale coś wymyślę.
- Proszę tylko nie wyganiaj go z królestwa, on sobie nie poradzi, całkiem sam.- Głos Zawadi zaczął się łamać od płaczu.- Ja sobie bez niego nie poradzę -dodała po chwili.- Uchawi jest dla mnie najważniejszym lwem na całej ziemi. To on zawsze pomagał mi, czy mnie rozśmieszał kiedy miałam gorszy dzień.- proszę- lwica zaczęła głośno łkać.
Królowi zrobiło się żal młodej lwicy, objął ją czule .
-Wracajmy na Lwią Skałę jutro czeka nas długi dzień.- wyszeptał król i ruszyli w kierunku skały.

*

Na drugi dzień pod Lwią Skałą zebrały się wszystkie zwierzęta, kóre zamieszkiwały Lwią Krainę. Przybył też szaman Rafiki .Król Kovu czekał już na szczycie skały. Wśród zwierząt powstał gwar i było słychać głośne ostrzegawcze porykiwania, ponieważ Lwia Straż Obronna prowadziła Uchawiego. Nowemu królowi coś ten obrazek bardzo przypominał. Zrobiło mu się smutno. Kiedy Lwi Obrońcy popchali młodego samca przed oblicze króla ten upadł na ziemię.
- Zdrajca!- ktoś krzyknął w tłumie- Wygnać go!- ktoś inny krzyknął- powstała wrzawa.
-Cisza!- Bordowy samiec, który stał na szczycie próbował uspokoić rozgniewany tłum. Musiał dopiero głośno ryknąć,aby nastała cisza.Wreszcie mógł przemówić.- Drodzy poddani zgromadziliśmy się dzisiaj po to aby wydać wyrok na tego stojącego prze wami lwa.
- Lew zmarszczył złowrogo brwi- Nie przeciągając dłużej ogłoszę wyrok- W tym momencie słonie zaczęły uderzać w ziemię swoimi wielkimi nogami, ziemia zaczęła drżeć, małpy złowieszczo skrzeczały i zaczęły rzucać kokosami w Uchawiego, który wstał nie wzruszony po tym co przeszedł zeszłej nocy było mu już wszystko jedno.- Wygnanie!- padło z ust króla- Wygnanie do wąwozu! Z tego miejsca jeszcze nikt nie wrócił żywy. Twoje wygnanie będzie trwało rok.- Tłumaczył zasady Kovu- Jedzenie będą ci przynosić lwice, ale raz na tydzień. Przez resztę dni musisz radzić sobie sam.- Skończył przemowę- Twoje ostanie życzenie przed wygnaniem?- Zapytał i spojrzał na lwa.
- Czy mogę pożegnać się z siostrą i wujkiem?- Zapytał.
Bordowy zgodził się. Szary z obstawą lwich obrońców weszli na Lwią Skałę tam pożegnał się z rodziną.
- Dziękuję za taki wyrok, przepraszam za wszystko.- powiedział do króla na do widzenia.
- Podziękuj raczej swojej siostrze i Simbie to oni wstawili się za Tobą, jeśli o mnie chodzi zostałbyś wygnany raz na zawsze z Lwiej Ziemi- powiedział król.- Do końca dnia opuść Lwią Ziemię- rozkazał.
-Tak panie- lew wygnaniec skłonił pokornie łeb i udał się z powrotem do swojego więzienia.
- A tobie Malezjo- zwrócił się do brązowej, która stała tuż obok matki księcia - Bardzo dziękuję, że uratowałaś drugi raz mojego syna. W nagrodę możesz mieszkać w naszym stadzie, jeśli tylko tego zapragniesz- uśmiechnął się przyjaźnie do lwicy.
Lwica nie wiedziała co odpowiedzieć z jednej strony bardzo tego chciała, była by wtedy blisko Chaki, ale z drugiej czy będzie umiała żyć w tak dużym stadzie. po krótkim namyśle jednak stwierdziła szybko- tak zostaję- uśmiechnęła się lwica, a lwice które stały obok niej gratulowały jej dobrej decyzji.

*

Nastał mrok, to ostatni wieczór Uchawiego na Lwiej Ziemi. Król i najbliższa rodzina wygnańca zgromadziła się tuż u podnóża Lwiej Skały. Lwia Obrona też była na miejscu musiała eskortować wroga do miejsca jego nowego pobytu a mianowicie do Wąwozu. Całe to zdarzenie najbardziej przeżywała Zawadi, ale także i Simba, który traktował tego szarego lwa jak własnego syna. Teraz musiał z nim się rozstać.
- Masz coś do powiedzenia?- Zapytał Kovu i spojrzał z pogardą na Uchawiego.
- Siostro, najdroższa.- w oczach miał łzy- wybacz, wybacz że cię zostawiam, ale zasłużyłem na to. Mój czyn był okropny i tego żałuję.- wytarł ukradkiem łzy które spływały mu po policzkach.
- Uchawi obiecaj mi- szlochała lwica- obiecaj, że przeżyjesz ten głupi rok w tym wąwozie i wrócisz do mnie- beżowa samica wtuliła się w czarną grzywę lwa.
- Obiecuję- zaszlochał wygnaniec i też przytulił się do siostry.- Wujku czy zaopiekujesz się Zawadi jak mnie nie będzie-szary przestał płakać i spojrzał na swojego stryja. Simba nic nie odpowiedział nie dał rady. Pokiwał tylko znacząco łbem i wrócił do jaskini. Nigdy nie lubił długich pożegnań.
- Musimy już wyruszać- lew obrońca szarpnął Uchawim, a ten posłusznie udał się za lwami nie oglądając się już nigdy więcej w stronę Lwiej Skały. Nie chciał widzieć zapłakanych ślep jego Zawadi. Natomiast wnuczka Simby stała i wpatrywała się w dal za odchodzącym bratem.
- Wrócisz do mnie- wyszeptała z nadzieją w głosie i kiedy maleńki punkcik zniknął za horyzotem udała się zpowrotem na Lwią Skałę.




( Jest udało mi się napisać kolejny post :D:D jestem z siebie dumna.)

Cześć Czołem!

Jak widzicie wróciłam na blogspota, dość dawno nic tutaj nie było i postanowiłam coś tam naskrobać. Rozdział nawet mi się podoba. Ja teraz jestem na dwu tygodniowym urlopie i wróciła do mnie pani wena.

Jak tam wakacje Wam mijają? Jak świadectwa pochwalcie się.

Kto wygra mecz? Kto wygra mecz? Kto wygra mecz??
Polska!, Polska!, Polska! - Jutro o 21:00 tak tylko przypominam :)

Trzymajcie się i do następnej notki.

7 komentarzy:

  1. Witamy z powrotem, Asiu :).
    Co prawda niektórych wydarzeń i bohaterów już nie pamiętam, ale rozdział i tak bardzo mi się podobał - chociaż podobałby się jeszcze bardziej, gdyby Uchavi zabił Chakę, taka ze mnie sadystyczna dusza c:.
    Ciekawe, jak poradzi sobie bez brata Zawadi, może się w kimś zakocha?
    Pozdrawiam :)
    PS. Jakiej czcionki użyłaś, pisząc imiona bohaterów na obrazkach w zakładce "Bohaterowie"?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, witam.
    Tutaj Misia... leniwa Misia, niezalogowana i komentująca jako anonim..
    Mimo tego, że dawno nic tutaj nie było i nie pamiętam wszystkiego, rozdział przyjemnie mi się czytało.
    Moment walki był naprawdę brutalny i krwawy, dobrze że Chaka nie zginął. Uchawi naprawdę przerażał mnie w tamtym momencie. :o Mam nadzieję że podczas wygnania przemyśli wszystko, a Zawadi poradzi sobie bez brata..
    pozdrawiam ciepło, zapraszam do siebie na rozdział 39, będzie mi bardzo miło jak pozostawisz komentarz :D
    Miśka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mega i cieszę się, bo pojawiła sie Malezja i zostałą!!! Jupi, podobała mi się scena walki, wspaniale opisana. Jestem pewna, zę o Uchawim jeszcze usłyszymy. Życzę weny i czekam szybko na kolejny rozdział.
    Kibicem nie jestem XD Nigdy nie oglądam meczy, ale Polska!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy rozdział i kolejna reaktywacja bloga w te wakacje :D W pierwszej części przed gwiazdką "*" wyłapałam parę literówek, ale reszta rozdziału jest w porządku. Jak ja lubię to ostrzeżenie o brutalnych scenach, wtedy wiadomo, że będzie się działo. Scena walki przypomniała mi trochę scenę ze śmiercią Mufasy. Na szczęście tutaj skończyło się to o wiele lepiej. Malezja jest genialna :D Moim zdaniem trochę dziwnie zareagował Uchawi, myślałam, że poprzysięgnie zemstę, a on tak po prostu poddał się woli króla. Chociaż może rzeczywiście to był impuls a sprawca przemyślał to i naprawdę żałował. Mam nadzieję, że jego wątek się jeszcze rozwinie :D

    Na wakacje nie narzekam, jest całkiem fajnie, obecnie wypoczywam w Krakowie. Co do ocen to średnio, mogło być lepiej. Średnią na koniec miałam 4,11 więc do paska trochę brakło xD A po wakacjach idę już do liceum :D
    Chciałabym napisać coś optymistycznego na temat meczu jednak jest już za nami, a wynik każdy zna. Radzę poszperać w internecie na temat karnego, który strzelał Błaszczykowski - na zdjęciach widać złe ustawienie bramkarza. Ogólnie powinni powtórzyć karne, ale to trochę takie doszukiwanie się dziury w całym. Zostawmy to Euro 2016, mundial za dwa lata wygramy! :D

    Może ty pochwalisz się swoimi wakacjami? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, błąd, literówki były w drugiej i trzeciej części między gwiazdkami :) Chociaż to nieważne, bo każdy wie o co chodzi w treści, a pomylić zdarza się każdemu

      Usuń
  5. Cieszę się, że na wakacje powraca coraz więcej blogów o Królu Lwie, przez chwilę wydawało mi się, że to wymarły fandom, ale na szczęście wszystko się dobrze trzyma :)

    Co do rozdziału, to naprawdę bardzo mi się podobał, Uchawi zachował się tragicznie, ja na miejscu Kovu nie słuchałabym Zawadi tylko wygnała lwa bez możliwości powrotu. Ale wiadomo, każdemu trzeba dać szansę. Mam nadzieję, że Chaka wyzdrowieje, cieszę się także z powodu Malezji, zasłużyła na przyjęcie do stada.

    Troszkę ze strony technicznej - polecam zastąpienie sformułowań takich jak "wnuczka Simby", "syn wyrzutka ze Złej Ziemi", "szary" czy "ciemno bordowa lwica" po prostu imionami bohaterów. Czytelnicy naprawdę rzadko orientują się w kolorach sierści bohaterów czy ich statutach, a nawet jeśli, to o wiele lepiej i estetycznej brzmi używanie samych imion. Uwierz mi, jeżeli ktoś potrafi umiejętnie pisać, to po chwili czytania rozdziału imiona wydają się niewidoczne i nie są traktowane jako powtórzenia. U nas panuje coś takiego, że staramy się zastępować imiona różnymi rzeczownikami i przymiotnikami, ale naprawdę nie brzmi to dobrze - ja sama również tak robiłam, ale później zrezygnowałam z tego i zaczęłam używać samych imion i rzeczywiście lepiej to wygląda.

    Nie znaczy to, że nie możesz używać innych sformułowań na swoich bohaterów, ale tylko wtedy, gdy jest to naprawdę konieczne. Używamy ich też, gdy imię bohatera nie jest znane i dopiero przedstawiamy go czytelnikowi.

    Przykład:

     Kiedy Lwi Obrońcy popchali Uchawiego przed oblicze króla, ten upadł na ziemię.

    - Zdrajca!- ktoś krzyknął w tłumie- Wygnać go!- ktoś inny krzyknął- powstała wrzawa.

    -Cisza!- Kovu, który stał na szczycie próbował uspokoić rozgniewany tłum. Musiał dopiero głośno ryknąć,aby nastała cisza.Wreszcie mógł przemówić.- Drodzy poddani zgromadziliśmy się dzisiaj po to aby wydać wyrok na tego stojącego prze wami lwa. - Kovu zmarszczył złowrogo brwi- Nie przeciągając dłużej ogłoszę wyrok- W tym momencie słonie zaczęły uderzać w ziemię swoimi wielkimi nogami, ziemia zaczęła drżeć, małpy złowieszczo skrzeczały i zaczęły rzucać kokosami w Uchawiego, który wstał nie wzruszony po tym co przeszedł zeszłej nocy było mu już wszystko jedno.- Wygnanie!- padło z ust Kovu- Wygnanie do wąwozu! Z tego miejsca jeszcze nikt nie wrócił żywy. Twoje wygnanie będzie trwało rok. Jedzenie będą ci przynosić lwice, ale raz na tydzień. Przez resztę dni musisz radzić sobie sam.- Skończył przemowę- Twoje ostanie życzenie przed wygnaniem?- Zapytał i spojrzał na Uchawiego.

    - Czy mogę pożegnać się z siostrą i wujkiem?- Zapytał Uchawi.

    Kovu zgodził się. Uchawi z obstawą lwich obrońców weszli na Lwią Skałę tam pożegnał się z rodziną.

    - Dziękuję za taki wyrok, przepraszam za wszystko.- powiedział do Kovu na do widzenia.

    - Podziękuj raczej swojej siostrze i Simbie to oni wstawili się za Tobą, jeśli o mnie chodzi zostałbyś wygnany raz na zawsze z Lwiej Ziemi- odparŁ Kovu.- Do końca dnia opuść Lwią Ziemię- rozkazał.

    -Tak panie- Uchawi skłonił pokornie łeb i udał się z powrotem do swojego więzienia.

    - A tobie Malezjo- zwrócił się do lwicy, która stała tuż obok matki księcia - Bardzo dziękuję, że uratowałaś drugi raz mojego syna. W nagrodę możesz mieszkać w naszym stadzie, jeśli tylko tego zapragniesz- uśmiechnął się do niej przyjaźnie.

    Zrobisz jak uważasz, to tylko sugestia :) Pozdrawiam Cię gorąco i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witamy po powrocie! :D Rozdział bardzo ciekawy i przyjemnie się go czyta. Żeby wypowiedzieć się więcej muszę nadrobić zaległości, co postaram się zrobić jak najszybciej.
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń