Na szczycie Lwiej Skały siedział młody samiec z piękną gęstą brązową grzywą, która była mokra od desczu. Młody lew wpatrywał się w dal wypatrując kogoś kto dawno nie wracał.
- Synu wróć do jaskini bo się rozchorujesz- do młodego lwa podszedł jego ojciec- Ona już nie wróci- wyszeptał sam do siebie ukradkiem wycierając łzę.
-Oh tato dlaczego to musiało się tak potoczyć?- zapytał zielonooki.
- Nikt tego nie wie- odparł smętnie bordowy- miejmy tylko nadzieję, że twoja siostra jednak powróci.
-Ale takie czekanie nic nie daje!- młody lew warknął ze złościom i uderzył łapą o ziemię.- Trzeba coś zrobić!
- Spokojnie!- starszy lew próbował uspokoić syna, który nie mógł pogodzić się ze stratą siostry.- Byliście na Cmetarzysku i Na Złej Ziemi i nie udało się jej wam znaleźć. Daj jej czas.- poprosił król.
Młody tylko burknął coś pod nosem i razem z ojcem wrócił do ciepłej jaskini.
- Te wasze kłótnie słychać pewnie jest na całej Lwiej Ziemi- zaśmiała się Shani która chciała rozładować i tak napiętą już atmosferę.
- Siostro nie pomagasz- upomniała ją jej najmłodsza siostra Noa- spójrz na Chakę on cały dygocze z zimna.
- Może mi się go uda uspokoić- do dwójki lwic podeszła ich przyjaciółka Hekima.
Kawowa lwica podeszła do Chaki, który stał odwrócony tyłem do wejścia jaskini. Samica podeszła bliżej do niego i delikatnie się do niego przytuliła. Poczuła coś dziwnego coś czego nie da się opisać. Poczuła, że ten lew nie jest jej przyjacielem, ale kimś bardzo ważnym. Popatrzyła na niego swoimi czarnymi oczami, jego wzrok był wbity w horyzont lwiej krainy, ale poczuł, że ktoś przytulił się do niego bo wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia. Lew objął łapą lwicę i przytulił ją mocniej do siebie. Tak bardzo potrzebował teraz zrozumienia i ciepła...
*~~*
Tymczasem na Złej Ziemi Nama czuła się coraz bardziej swobodniej, doskonaliła się w walce co od maleńkich latto kochała najbardziej. Szkolił ją sam Tassak.
- Jesteś świetna!- powiedział lew przygnieciony ciężarem lwicy
- Ha zobaczysz, że pokonam całą zgraję Lwioziemców- Nama była tak nasiąknięta nienawiścią do swojego starego stada, że chciała jak najszybciej go pozbyć.
- Chwilka chwilka- czarny lew wstał z ziemi i otrzepał kurz z futra- na wszystko przyjdzie czas maleńka- i delikatnie pogłaskał ją łapą po policzku nie ukrywał, że Nama bardzo mu się podobała. Gdyby nie Kossa na pewno związałby się z nią. Lew prychnął coś pod nosem i odsunął się od Namy. Musiał być ostrożny nie mógł pozwolić aby Kossa zobaczyła taką sytuację wtedy jego plan mógł runąć w gruzach.
- Wracajmy do jaskini-lew znowu otarł się delikatnie pyskiem o policzek lwicy, ta jednak szybko odsunęła się od niego i warknęła ostrzegawczo.
- Coś chyba wyjaśniliśmy sobie kiedyś?!- zapytała prawie krzycząc- nie zbliżaj się tak do mnie blisko!
- Oh wybacz zapomniałem się.Aż dziwne, że jak byłaś mała chciałem cię zabić- powiedział sobie w duchu.- udali się w kierunku jaskini Kossy.
-Co was tak długo nie było?- Kossa była wściekła kiedy zobaczyła dwójkę wchodzących do jaskini.
- Wiesz, że uczą ją walczyć?! Namo udaj się na spoczynek, zrobiłaś dziś duży postęp- czarny pochwalił córkę Kovu. Brązowa nic nie odpowiedział ruszyła w kierunku swojego posłania.
- Możemy wyjść na zewnątrz?! Mam z tobą do pogadania- czarna lwica była jakoś dziwnie nerwowa. Tassak obawiał się, że jego partnerka może być o niego zazdrosna.
- Słucham-powiedział Tassak wychodząc z jaskini.
- Od kiedy ta Nama pojawiła się u nas spędzasz z nią dość dużo czasu niepokoi mnie to - burknęła.
- Oh kochaniutka jesteś zazdrosna huhuh- lew liznął lwicę po policzku- ta jednak odtrąciła go - co się z tobą dzieje Kossa?!
- Nie zapominaj jaki mamy plan wobec tej lwicy! Jeśli wszystko schrzanisz mogę cię zabić. Znasz mnie jaka jestem okrutna- lwica demonstracyjnie czule otarła się o lwa- nie pozwolę cię sobie odebrać- lwica powaliła lwa na ziemię- wiesz, że bardzo cię kocham- polizała go po policzku. Po czułościach oba osobniki wstały. Tassak był trochę zdziwiony zachowaniem Kossy, ale podobało mu się, że ktoś jest o niego zazdrosny
- Aha mam nadzieję, że wszystko zapamiętałeś z tej rozmowy- lwica chwyciła lwa za paszczę i przysunęła go sobie bliżej do siebie i na zakończenie rozmowy namiętnie pocałowała. Lew tylko zamruczał z zadowolenia. Oboje wrócili do jaskini.
~~*~~
- Tatku może wyjdziesz na zewnątrz i się trochę przewietrzysz nawet przestało padać.- do lwa podeszła jego najmłodsza córka Noa.
- Wiesz chyba się trochę przespaceruję, przemyślę to wszystko. Dziękuję maleńka- lew poczochrał Noę po jej grzywce, która była już nastolatką.
- Zaopiekuję się mamą- powiedziała i usiadła obok pomarańczowej ,która leżała na posłaniu.
Lew odwrócił się do niej i też uśmiechnął się i wyszedł z jaskini.
Maszerował dość dłuższy czas. Mógł sobie to wszystko jakoś poukładać. Wspominał miłe chwile spędzone razem z Kiarą. Ich pierwsze spotkanie, później uratowanie z wody itp. Usiadł na mokrej trawie i wpatrywał się w niebo ujrzał gwiazdy, które od dłuższego czasu pojawiły się na niebie ten widok ucieszył zielonookiego lwa. Nagle poruszał gwałtownie uszami i odwrócił się w stronę zarośli, które były za jego plecami. Jego sierść najeżyła się a on wydał z siebie dziki pomruk. Trawa kołysała się coraz bardziej widać było, że ktoś ewidentnie tam jest. Kovu wbił pazury w ziemię i przygotował się do skoku, gdy nagle z trawy wyszła lwica, która bardzo przypominała mu Namę, tylko, że widać było że lwica jest w jego wieku.
- Nama?!- zapytał lekko zdezorientowany. Lwica jednak milczała. Lew wystraszył się nieco. Nie był do końca pewny czy ma jakieś dziwne omamy.
- Córko to ty?- zapytał drżącym głosem.
- Nie Kovu to ja- lwica znała jego imię.
- Precz odejdź! Kim kimkolwiek jesteś- król lwiej krainy wystraszył się już miał uciekać, ale lwica wypowiedziała swoje imię.
- Jestem Shema- odpowiedziała lwica i uśmiechnęła się do lwa.
- Nie prawda! Shema nie żyje i to od dawna!- ryknął król.
- Głuptasku!- lwica melodyjnie się zaśmiała. A Kovu przestał warczeć ponieważ to właśnie Shema zawsze go tak nazywała i śmiała się zawsze przy tym.
- To naprawdę Ty??- lew zapytał po raz kolejny.
Lwica pokiwała znacząco głową i oba lwy padły sobie w objęcia.
~~~~~~
Hejo!!!
Witam się z Wami po kolejnej przerwie. Musicie, albo i nie wybaczyć mi tą sytuację. Jak zwykle praca, a na początku lipca miałam mały zabieg w szpitalu, ale nie martwcie się wszystko ze mną jest dobrze. Mam teraz wolne od pracy i chciałam się do Was odezwać.
Mam taką cichą nadzieję, że a czasie tego mojego wolnego uda mi się zakończyć tą historię z czego byłabym naprawdę dumna.
Planuję historię zakończyć na 35 albo 40 rozdziale, ale jeszcze zobaczę co tam powymyśla moja fantazja.
Co do rozdziału wyszedł taki średni za wszystkie błędy przepraszam.
Zapraszam do czytania i komentowania i mam nadzieję do szybkiego napisania.
A tak na koniec jestem ciekawa ile osób zostało ze starego fandomu (chyba tak to się pisze) zostało w internetach.
Pozdrawiam :)
Jak zwykle coś jest do zrobienia, no ale takie życie :) Oczywiście twój poziom pisania jak zawsze znakomity ;) Ale historię chyba muszę sobie przypomnieć bo niewiele pamiętam. Można powiedzieć dwuletnia przerwa robi swoje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę czasu oraz weny (niech stary fandom nie umiera całkowicie)
Wspaniały rozdział, nawet nie wiesz, jak na niego czekałam :D Nie mogę się doczekać, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Mfalme
Hmm, nie wiem, czy należę do "starego fandomu", "nowego fandomu" czy jakiejkolwiek podkategorii fandomu KL, ale mimo ostatniego wyciszenia społeczności wciąż zaglądam na bloggera i czytam ulubione blogi :) Rozdział mi się podobał, choć w pewnym momencie pojawiają się białe linie, przez które nieco ciężko było się rozczytać.
OdpowiedzUsuńJestem najbardziej ciekawa, jak rozwinie sie sytuacja pomiędzy Namą a Tossakiem. Skuczybyk chyba chciałby pójść na dwa fronty, a Nama wydaje się bardziej zainteresowana zgładzeniem Lwioziemców niż jego czułościami XD
Dobra, wracam do mojej kryjówki.
Pozdrawiam! ~ Krävariss