*
Ów lwica, która uratowała księcia była bardzo dziwną lwicą oczywiście pozytywnie w tego słowa znaczeniu. Młody lew jeszcze nigdy nie widział tak wysokiej i dobrze zbudowanej lwiej samicy. Jeszcze dziwniejsze były jej oczy całkiem białe. Nie mówiła dużo o osobie, tak w prawdzie to unikała rozmów na temat swojego pochodzenia. Tylko zawsze podkreślała, że jest lwicą samotnie wędrującą. Żyjącą na swój rachunek i nie lubiącą żyć w dużych stadach. Zawsze woli trzymać się na uboczu Co dziwiło Chakę. Lwica o której tu mowa właśnie wróciła z polowania. Szła tyłem, bo w pysku trzymała dość dużą antylopę gnu i ciągła ją po ziemi. Widząc to młody książę zeskoczył z głazu i podbiegł do samicy, aby jej pomóc. Malejza wypuściła martwe zwierze z pyska, które mocno uderzyło o ziemię i uśmiechnęła się do niego. Położyła prawą łapę na jego grzywie i zrobiła mu czochrańca. Młody lew zaśmiał się i chwycił w zęby zdobycz i przywlókł do jaskini.
- Smacznego!- zawołał wbijając swoje ostre białe kły w zad antylopy. Prysnęła krew. Szarpnął kawał mięcha, ale szybko zluźnił uścisk, oblizał wargi i spojrzał na Malezję. Lwica stała z naburmuszoną miną.
- Wybacz, ale byłem tak głody, a ta antylopka tak pięknie pachniała, że nie mogłem się powstrzymać.- lew przysunął zwierzynę bliżej lwicy- to twoja zdobycz, więc ty powinnaś zacząć jeść pierwsza- lewek zawstydził się. Gdzie są jego maniery, nie tak go wychowała matka.
- Daj spokój mały i wcinaj.- zaśmiała się Malezja, nie mogła wytrzymać powstrzymując dłużej śmiech, musiała się zaśmiać. Chaka bardzo śmiesznie wyglądał. Całą buzię miał umazaną we krwi i ta rozczochrana grzywka dodawała mu uroku. Syn Kovu stał osłupiały nie wiedział dlaczego Malezja się śmieje. Zmarszczył złowrogo brwi i usiadł odwracając się plecami do lwicy.
- Oj Chaka nie obrażaj się tylko zajadaj- lwica wyrwała kawał mięcha i rzuciła lwu pod łapy- jedz czym świeższe to lepsze- zachęcała obrażonego lewka.
Nie musiała długo go zachęcać, młody samiec szybko chwycił kąsek łapami i wbił do niego swoje ostre zęby. Wreszcie spokojnie zasiedli do posiłku.
*
Trzy dni wcześniej na Lwiej Skale
Poszukiwania zaginionego Chaki zostały przerwane, już za dużo czasu upłynęło od pożaru. Cała królewska lwia rodzina była bardzo załamana stratą swojego krewnego. Był taki młody, tyle jeszcze było przed nim życia. A teraz to wszystko zostało tak nagle przerwane. Najbardziej tym faktem był załamany Kovu cały czas się obwiniał o tą całą sytuację, gdyby nie ta ich rozmowa. Jego kochany synek bawiłby się zapewne ze swoimi siostrami, które też bardzo przeżywały utratę brata. Bordowy lew leżał tuż obok wejścia do jaskini podeszła do niego jego siostra Vitani, która zamartwiała się stanem psychicznym swojego brata.
- Kovu- szepnęła. Jej brat nie spał. Łeb miał położony na skrzyżowanych łapach. Wydawał z siebie ciche jęki, oczy miał szkliste było widać, że przed chwilką przestał płakać. Vitani przybliżyła się do niego i schyliła łeb. Zrobiło jej się bardzo żal brata, wyglądał tak smutno, jakby cała radość życia została z niego wyssana.
- Kovu- ponownie wypowiedziała imię lwa- nie możesz się, aż tak obwiniać serce mi ściska z żalu jak widzę, cię w takim stanie.- powiedziała po chwili. Odpowiedział jej tylko cichy jęk. A bordowy schował łeb między łapami. Beżowa lwica miała tego już serdecznie dość. Przygryzła wargę i "pięścią" walnęła swojego króla w łeb. Tak mocno, że czarnogrzywy warknął groźnie. Zmrużył oczy i popatrzył nerwowo na swoją siostrę. Masował obolałe miejsce na głowie łapą. Temu całemu zdarzeniu przyglądała się Kiara, która stała tuż obok wejścia. Sama jednak nie wchodziła do środka, poprosiła o to Vitani aby porozmawiała z jej mężem, bo sama już nie daje rady.
- Za co?!- krzyknął zachrypnięty król i spojrzał znów na beżową.
- Nie nadajesz się na króla!- warknęła Vit.- Nie ma z ciebie żadnego pożytku.
- O co ci znowu chodzi?!- zapytał zdezorientowany syn Ziry.
- Wiem, że utrata dziecka bardzo boli, ale bracie, spójrz masz przy sobie jeszcze trójkę wspaniałych córek, które ciebie teraz bardzo potrzebują. Są tak samo załamane jak ty. A z kogo mają brać przykład jak nie z ojca?- Kovu był bardzo zdziwiony mową niebieskookiej lwicy. Mówiła tak mądrze. A Kiara też się o ciebie martwi, co ja mówię. Całe królestwo cię potrzebuje.- krzyknęła.
- Masz rację siostro trzeba się brać się w garść. Jednak nie będzie to łatwe.- wyszeptał pociągając nosem.
- Wierzę w ciebie to znaczy wierzymy.- Vitani posłała mu swój najpiękniejszy uśmiech.
Rozmowę dwójki lwów przerwał jednak stary lew o pomarańczowej grzywie z pięknymi siwymi pasmami.
- Proszę o wybaczenie jeśli przerywam rozmowę, ale musimy ogłosić żałobę- głos dawnego władcy załamywał się.
- Simba, możesz to ty zrobić, ja nie dam rady.- poprosił go bordowy.
Lew pokiwał przytakująco głową i wyszedł z jaskini.
*
- Malezjo chcę już wracać do domu.- powiedział Chaka przeżuwając ostatni kęs mięsa- jestem już zdrowy.
- Skoro tego chcesz, to możemy wyruszyć już nawet teraz.- lwica wstała od posiłku i przeciągła się- tak się składa, że doskonale wiem gdzie leży ta cała Lwia Ziemia. To nawet nie jest tak daleko. Myślę, że o zachodzie słońca powinniśmy być na miejscu.- zerknęła na stojącego obok Chakę i czekała na jego reakcję.
- Na, na prawdę! Lwia Ziema jest tak blisko!!!!!!- krzyknął uradowany i wybiegł z jaskini, krzycząc na Malezję by szła za nim. Lwica zaśmiała się wesoło i pobiegła za żółtym lewkiem. Na jedno było jej bardzo szkoda, że ten sympatyczny lwiak ją opuszcza, ale skoro bardzo tęskni za rodziną nie będzie go dłużej przetrzymywać. Maszerowali dość szybko, Chaka bardzo się cieszył że wraca do domu. Na pewno wszyscy się ucieszą na jego widok i przyjmą Malezję do stada. Kiedy przekroczyli Złą Ziemię słońce chyliło się ku zachodowi. Żółty widział już w oddali Lwią Skałę przystanął.
- Chaka zwolnij trochę - próbowała złapać oddech Malezja- jestem wytrzymała, ale nie aż tak. Biegliśmy tak szybko cały dzień, spadam z łap- lwica upadła na trawę. Nastała cisza. Przyszły władca Lwiej Ziemi dalej wpatrywał się w swój dom, Malezja bacznie go obserwowała. Wstała leniwie z ziemi i podeszła do niego.
- Co się dzieje?
- A jeśli już dla nich nie istnieję?
-Jak możesz nie istnieć skoro stoisz tuż przed mną ? Hę?- Malezja zrobiła głupią minę, co nie zdarzało jej się często, ale chciała rozweselić swojego towarzysza.
- Idziesz ze mną?- zapytał niepewnie lew.
- Wiesz wolę zostać tutaj.- westchnęła Malezja i znowu spoważniała.
- Dlaczego? Chcę cię wszystkim przedstawić, a może tato się zgodzi i przyjmie cię do stada!
- Nie Chaka odmawiam- powiedziała stanowczo- mogę cię odprowadzić, ale do stada nie chcę należeć wybacz.
- Dlaczego?! Czego się boisz?- zapytał zdenerwowany nastolatek. - Jesteś duża i silna.
- I co z tego!- lwica warknęła i wystawiła białe kły. Chaka się nawet trochę wystraszył, zrobił kilka kroków w tył od lwicy.
W tej chwili w oddali usłyszeli groźny ryk. Był to Simba, który własnie sobie spacerował po sawannie.
- Chaka?!!!!- dawny król się bardzo zdziwił podbiegł do lwa i uśmiechnął się - jak się cieszę, że żyjesz- lew przytulił go mocno do siebie. Zaraz jednak wypuścił go z uścisku i skierował swój wzrok na Malezję.
- Czego chcesz?!- zawarczał ostrzegawczo i okrążył lwicę parę razy.
- Ja, ja- lwica wystraszyła się.
- Chaka znasz ją?- zapytał dawny król.
- Nie, nie znam jej.- burknął książę i zmarszczył złowrogo brwi spoglądając na Malezję.
- Chaka- szepnęła tak cicho, że nikt nie usłyszał- wybacz Panie zabłądziłam w te strony, twój wnuk- ostatnie słowo podkreśliła bardzo dobitnie, słysząc to Chaka, aż dostał dreszczy, które przeszyły jego ciało- twój wnuk wskazał mi właściwą drogę dobranoc.- Malezja odbiegła od lwa w jej oczach pojawiały się maleńkie kropelki łez. Była wściekła na Chakę, że w taki sposób odpłaca się za uratowanie jej życia. Nie odwracając się za siebie wracała do swojej jaskini. Nastolatek odwrócił się w kierunku w którym uciekła jego wybawicielka, cicho westchnął i spojrzał w niebo. Było na nim tak wiele gwiazd.
- Chaka wracajmy do wszystkich. Twój ojciec się ucieszy.- ponaglał go Simba.
- Już idę dziadku- szepnął i potruchtał za starym lwem. Myślał jednak dalej o swojej nowej przyjaciółce..
- Chaka zwolnij trochę - próbowała złapać oddech Malezja- jestem wytrzymała, ale nie aż tak. Biegliśmy tak szybko cały dzień, spadam z łap- lwica upadła na trawę. Nastała cisza. Przyszły władca Lwiej Ziemi dalej wpatrywał się w swój dom, Malezja bacznie go obserwowała. Wstała leniwie z ziemi i podeszła do niego.
- Co się dzieje?
- A jeśli już dla nich nie istnieję?
-Jak możesz nie istnieć skoro stoisz tuż przed mną ? Hę?- Malezja zrobiła głupią minę, co nie zdarzało jej się często, ale chciała rozweselić swojego towarzysza.
- Idziesz ze mną?- zapytał niepewnie lew.
- Wiesz wolę zostać tutaj.- westchnęła Malezja i znowu spoważniała.
- Dlaczego? Chcę cię wszystkim przedstawić, a może tato się zgodzi i przyjmie cię do stada!
- Nie Chaka odmawiam- powiedziała stanowczo- mogę cię odprowadzić, ale do stada nie chcę należeć wybacz.
- Dlaczego?! Czego się boisz?- zapytał zdenerwowany nastolatek. - Jesteś duża i silna.
- I co z tego!- lwica warknęła i wystawiła białe kły. Chaka się nawet trochę wystraszył, zrobił kilka kroków w tył od lwicy.
W tej chwili w oddali usłyszeli groźny ryk. Był to Simba, który własnie sobie spacerował po sawannie.
- Chaka?!!!!- dawny król się bardzo zdziwił podbiegł do lwa i uśmiechnął się - jak się cieszę, że żyjesz- lew przytulił go mocno do siebie. Zaraz jednak wypuścił go z uścisku i skierował swój wzrok na Malezję.
- Czego chcesz?!- zawarczał ostrzegawczo i okrążył lwicę parę razy.
- Ja, ja- lwica wystraszyła się.
- Chaka znasz ją?- zapytał dawny król.
- Nie, nie znam jej.- burknął książę i zmarszczył złowrogo brwi spoglądając na Malezję.
- Chaka- szepnęła tak cicho, że nikt nie usłyszał- wybacz Panie zabłądziłam w te strony, twój wnuk- ostatnie słowo podkreśliła bardzo dobitnie, słysząc to Chaka, aż dostał dreszczy, które przeszyły jego ciało- twój wnuk wskazał mi właściwą drogę dobranoc.- Malezja odbiegła od lwa w jej oczach pojawiały się maleńkie kropelki łez. Była wściekła na Chakę, że w taki sposób odpłaca się za uratowanie jej życia. Nie odwracając się za siebie wracała do swojej jaskini. Nastolatek odwrócił się w kierunku w którym uciekła jego wybawicielka, cicho westchnął i spojrzał w niebo. Było na nim tak wiele gwiazd.
- Chaka wracajmy do wszystkich. Twój ojciec się ucieszy.- ponaglał go Simba.
- Już idę dziadku- szepnął i potruchtał za starym lwem. Myślał jednak dalej o swojej nowej przyjaciółce..
Wróciłam z Wakacji. Na razie nie mam odpowiedzi od przyjaciółki w sprawie Kocich Ślep (jakby co, pisałam 2 komentarze przed wyjazdem w spamie na ten temat) Jak tylko da znać na ten temat, napiszę do Ciebie, chyba, że już coś wiesz od kogoś innego.
OdpowiedzUsuńSuper post! Zdziwiło mnie zachowanie Chaki. Twierdzi, że nie zna lwicy? Dlaczego okłamał Simbę? Zdenerwował się na nią, czy co?
Cieszę się, że wrócił do domu. Kovu wygląda na niezwykle zdołowanego, także wiadomość go z pewnością ucieszy! Tyle, że może dojdzie do kolejnej kłótni... nieee, nie, zbyt wiele przeszli :D
pozdrawiam, misia
"Wyglądał tak smutno, jakby cała radość życia została z niego wyssana." Dementory xD A tak poważniej to świetna notka. Strasznie polubiłam Malezję i coraz bardziej mi się podoba, tylko nie wiem dlaczego Chaka tak źle jej się odpłacił za uratowanie życia. Mam nadzieję, że kiedyś polepszą swoje stosunki, a Chaka zrozumie swój błąd i ją przeprosi, wyrzuty sumienia nie dadzą mu spokoju xD
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój styl pisania, jest lekki i pełen szczegółów, które ubarwiają tę jakże ciekawą historię :)
OdpowiedzUsuńNie spodobało mi się zachowanie Chaki pod koniec rozdziału. To tak odwdzięcza się za opiekę ze strony Malezji? Z drugiej strony, może zabolało go odrzucenie propozycji zamieszkania na Lwiej Ziemi przez lwicę? Jestem jednak pewna, że młodzi jeszcze się spotkają...
To dobrze, że Vitani próbowała podnieść swojego brata na duchu, ale myślę, że powinna być delikatniejsza- w końcu utrata syna to nie coś, z czym można łatwo się pogodzić i o czym szybko zapomnieć.
Pozdrawiam, życzę powodzenia oraz wytrwałości w dalszym tworzeniu... i oczywiście dużo weny :D
Ojej jak miło słyszeć takie słowa, że rozdział się podobał. Bardzo dziękuję Anonimku, za taki miłą opinię, aż chce się od razu pisać kolejny rozdział :):):):)
UsuńRozdział bardzo fainy :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, nie mogę się dokaczać następnego!:D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Chaka żyje, ale chyba przez ten pożar coś mu się pomieszało w głowie. Dlaczego tak źle potraktował Malezję? Nie tak powinno się odwdzięczać za uratowanie życia. Żal mi lwicy. Jestem również bardzo ciekawa, jak Kovu zareaguje na wieść o tym, że jego syn żyje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Moja Malezja, taka wspaniała, idealnie ją opisujesz, Chaka jest cudny dla mnie, rozumiem, że mogł sie zdenerwować, był dla niej na końcu okrutny ale gniew potrafi wiele zmienić, na pewno będzie ciekawie
OdpowiedzUsuńZaimponowała mi Vitani
Mam nadzieję, że Kovu sie ogarnie i wróci do dawnego siebie
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńChaka zachował się okropnie wobec Malezji, mówiąc że jej nie zna. Co prawda powiedział to pod wpływem gniewu i nienaumyślnie, ale to nie zmienia faktu, że zrobił źle i powinien to naprawić. Mam nadzieję, że spotka jeszcze kiedyś tą lwicę i wtedy odwdzięczy się jej za uratowanie życia.
Bardzo spodobała mi się scena, w której Vitani stara się podnieść na duchu Kovu. Cóż, lwica nigdy nie słynęła z delikatności i wyczucia, ale widać że taka ostra reprymenda przynosła oczekiwany skutek. Nie mogę się doczekać spotkania Chaki z Kovu i resztą jego rodziny, na pewno będzie wielka radość, ale ciekawe jak Chaka wytłumaczy, gdzie był przez ten tydzień.
Pozdrawiam serdecznie!