7 września 2013

Chapter 7 " Ktoś musi umrzeć, żeby ktoś mógł żyć."

Timon i Pumba od dłuższego czasu szukali Kiary nie mogli jej nigdzie znaleść. Bali się, że ten knypek Kivuli mógł jej coś zrobić.  Znaleźli ją jak spała zapłakana  futro miała ubłocone. Przyjaciele nie mogli jej poznać.
-Kiara jak ty wyglądasz?! Co się stało.- Zapytał zlękniony widokiem lwicy Timon.
- On, on - Lwica łkała i nie mogła  wypowiedzieć słów.
- Ale co się stało? To ten dureń ci zrobił?- Zapytał Pumba.
- On nic mi nie zrobił, tylko nakrzyczał i sobie poszedł.- Wytarła nos łapą.
- To dlaczego płaczesz?- Starał się ją uspokoić Timon.
- Bo jakoś mi się tak smutno zrobiło.- Powiedziała.
- Kiara nie martw się Hakuna Matata!- Krzyknął Pumba.
- Wiecie chyba macie rację- Kiara wstała - Nie będę się nim przejmować! - Podskoczyła do góry.
- Dziękuję, wracam na Lwią Skałę!- I odbiegła od nich.

*

Na Lwiej Skale było spore zamieszanie. Fluffy miała właśnie rodzić jej stan pogarszał się z godziny na godzinę. Rafiki przybiegł od razu gdy usłyszał te wieści. Zółta lwica leżała na posłaniu i ciężko dyszała, bała się że nie urodzi małych. Z jej oczu płynęły łzy. Simba siedział przy siostrze i dodawał jej otuchy.
- Simba, a gdzie jest mama?- Zapytała zagryzając wargi z bólu. - Od momentu kiedy jej powiedziałam, że jestem chora nie odwiedzała mnie.
- Martwi się o ciebie. - Odparł. - Poszukam jej - Powiedział i wyszedł z jaskini.
Znalazł Sarabi jak leżała za wielkim głazem. Podszedł do niej i czule otarł się o jej policzek.
- Fluffy cię szuka, bardzo chce abyś była przy niej.
- Nie, zawiodłam ją już jak się urodziła.
- Mamo! To było dawno, teraz masz szansę wszystko jeszcze naprawić!- Krzyknął ze łzami w oczach lew. - Chyba nie chcesz mieć później wyrzutów sumienia?
Sarabi spojrzała w jego brązowe ślepia tak bardzo przypominał jej Mufasę.To spowodowało, że zrobiło jej się jeszcze bardziej przykro, ale uświadomiła sobie, że córka ją teraz potrzebuje i nie może jej znowu zawieść.
- Dobrze pójdę do niej, ale chcę porozmawiać z nią na osobności.
Lew zaprowadził lwicę do  jaskini. Wszyscy wyszli oprócz Rafikie'go który odszedł od lwic aby mogły spokojnie porozmawiać.
- Mamo!- Żółta lwica ucieszyła się na widok beżowej.
Beżowa podeszła do niej i polizała ją czule po policzku.
- Chciałam z tobą porozmawiać, o ile masz jeszcze siły.
- Oh mamo ciebie zawsze wysłucham.
Beżowa usiadła obok spuściła smętnie głowę i ciężko westchnęła. Wiedziała, że ta rozmowa będzie jej ostatnią, ale musi jej wszystko powiedzieć.
- Wiem skarbie, że nie byłam dla ciebie dobrą matko.- Zaczęła.
- Wygadujesz brednie.- Schorowana lwica próbowała się uśmiechnąć.
- Nie przerywaj mi.
Beżowa uniosła łeb i wpatrzyła się w oczy córki.
- Od samego początku cię odtrącałam, byłam bardziej zajęta Simbą niż tobą. Gdybym tylko mogła cofnąć się w czasie wszystko potoczyło by się inaczej.- Wyznała.- Ale ja wolałam Jego. To On miał być w przyszłości władcą królestwa twego ojca a  nie Ty. - Widać było, że to co mówi sprawia jej ogromny ból.- Gdy się urodziłaś nie mogłam na Ciebie patrzeć! Gardziłam Tobą. - Wbiła swoje pazury głęboko w ziemię. - Nawet przez jakiś czas opiekowała się Tobą moja zmarła siostra. Oh! Jaka ja wtedy byłam głupia.
- Matko! Nie mów tak!- Krzyknęła Flyffy.
- Cicho! Muszę powiedzieć Ci prawdę inaczej do śmierci nie zaznam spokoju!
Lwica spojrzała na matkę poczuła znowu ból zagryzła zęby i starała się tego nie pokazywać przy Sarabi.
- Nawet nie wiesz jak mi jest przykro, że tyle lat przeminęło a ja cię prawie nie znam. Dobrze, że wtedy wróciłaś do nas. A gdzie się wtedy podziewałaś?- Zapytała dawna królowa.
- Nie ma powodu wracać do tamtych lat.- Powiedziała żółta. Zawyła z bólu.
- Córciu co się dzieje? Czy zawołać Rafikie'go?- Zapytała ze łzami w oczach.
- Tak to chyba już.- Wyszeptała.
- A kto jest ojcem dzieci? I dlaczego nie ma go przy Tobie?
- Miałam tego nikomu nie mówić.- Dyszała ciężko. - Ojcem dzieci jest brat Kovu- Nuka.- Znowu krzyknęła ból nasilał się. Czuła, że traci siły.
- Nuka!?! Ten ten.- Sarabi szybko ugryzła się z język.- Kochanie nikomu nie powiem. Rafiki już jest będziesz dzielna...
Po długim i męczącym porodzie na świat przyszły dwa kocięta.
Leżały tuż obok matki, która je czule lizała po łebkach ostatkiem sił. Do jaskini wbiegł szybko Simba.
- Jakie one śliczne. Jak mamy je nazwać?- Zapytał szybko.
- O nie mój drogi, mam jeszcze siły by nazwać swoje dzieci.- Jej oddech robił się coraz płytszy.
- Ten szary niech nazywa się Uchawi* to chłopiec, a ta podobna do mnie niech nazywa się Zawadi*- Popatrzyła na stojącą obok matkę i brata.
- Oh cunde imiona w języku przodków oznaczają Magię i Dar.- Stwierdził Rafiki ocierając łzy szczęścia i żalu. Wiedział, że Fluffy zaraz umrze.
- Kochani dziękuję Wam za wszystko/ Wiem, że moje dzieci wyrosną na dobre lwy. Zawsze będę Was kochać.- Westchnęła. Do zobaczenia. - Uśmiechnęła się po raz ostatni i umarła.
Sarabi oparła głowę na ciele zmarłej córki i gorzko zapłakała.  Simba natomiast wyszedł z jaskini i ryknął żałośnie, tak żałośnie żeby wszyscy wiedzieli, że odeszła najwspanialsza lwica w stadzie. Rafiki spojrzał na dwójkę kociąt i szepnął.
- Ktoś musi umrzeć, żeby ktoś mógł żyć...

____________________________________

Rozdział taki sobie. Miałam lepszy pomysł na niego, ale gdzieś mi uciekł. Pierwszy tydzień w pracy minął spokojnie. Kolejna notkę postaram się dodać w przyszłym tygodniu. To trzymajcie się ciepło :)


 


9 komentarzy:

  1. Taki sobie?! Chodziło Ci ; świetny!
    Kiara nie powinna się tym knypkiem przejmować. ;)
    Biedna Fluffy, lubiłam ją a teraz jej nie ma. ;_;
    Dobrze, że porozmawiała z Sarabi. Nuka? Ojcem dzieci? Nie spodziewałam się tego. Słodkie lwiątka.
    Pozdrawiam!

    ps: U mnie tydzień w szkole świetnie minął!

    OdpowiedzUsuń
  2. To było na prawdę wzruszające, prawie sama się popłakałam kiedy Fluffy umarła, na prawdę mi jej szkoda. Czekam na kolejny rozdział pewnie będzie niesamowity tak jak ten ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. taki SOBIE?!! Chodziło ci raczej o taki SUPER!!!!
    Serce mnie aż zabolało, jak dowiedziałam się, że Fluffy umarła...:'( Och, jak możesz!!! Nie no spoko;)
    Mam nadzieję, że dzieci Uchawi wyrosną na piękne lwy:)
    PS : Jestem Damu, tylko zmieniłam nick:)
    Pozdrawiam!
    Daktylk_a

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, nie mogę się doczekać na kolejny.Szkoda Fluffy, ona była wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  5. nawet fajne.
    szkoda mi fluffy

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że Fluffy i Sarabi mogły porozmawiać... szkoda, że już nigdy nie zrobią tego ponownie :( Rozdział był bardzo smutny, ale naprawdę świetny.
    Życzę powodzenia w pracy, pozdrawiam i zapraszam do mnie na notkę informacyjną :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda mi Fluffy. Smutny, ale wspaniały rozdział! Dobrze, że w pracy wszystko gra, życzę samych sukcesów! :)
    lwiepokolenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Na moim blogu też jest Fluffy. Zapraszam do mnie na http://lwieopowiesciluny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń