*
Na Lwiej Skale też panował spokój, jeszcze wszystkie lwy smacznie spały, no może z jednym małym wyjątkiem była to Nama, która nie przespała całej nocy. Wyszła z jaskini i zmęczonymi od płaczu ślepiami spoglądała na zaspaną jeszcze sawannę. Nie chciała aby ten dzień nigdy nie nastąpił. Wiedziała, że nie zdoła upolować żadnej zwierzyny. Polowanie nie było jej mocną stroną, ona wolała walczyć. Jednak jej matka tego nie rozumiała i na siłę zmuszała ją do lekcji polowania. Obawiała się tego bardzo. Wiedziała, że jeśli nie upoluje dzisiaj nic zrobi wielki zawód rodzicom, ale też i całemu stadu, będzie pośmiewiskiem na na całej Lwiej Ziemi. Brązowa spoglądała wzrokiem na całą krainę swego ojca, która była ogromna i budziła w niej jakiś dziwny spokój. Zawsze jak coś ją dołowało lubiła właśnie spoglądać na ów tereny, które zalewało światło wchodzącego złotego słońca, dzień zapowiadał się na dość upalny, bo już pierwsze promienie słońca lekko ogrzewały ciało brązowej lwicy. Obserwując dalej owe tereny jej wzrok zatrzymał się jednak na ciemniej plamie, która nie była oświetlona, tam nigdy nie docierało słońce. W jej sercu coś zadrżało. Przypomniała sobie pierwszą wyprawę i spotkanie tego dziwnego lwa.
Rozmyślałaby jeszcze pewnie długo, ale przerwał jej znajomy głos, zaspany nieco ale jakże ulubiony głos.
- Córko nie śpisz już?- Z jaskini wyszedł dobrze zbudowany lew, był to ojciec lwicy, który obudził się aby jeszcze przed wielkim wydarzeniem udać się na poranny patrol. Podszedł do córki i spojrzał na nią swoimi przenikliwymi zielonymi ślepiami.- Co cie gryzie?- zapytał spokojnie.
Lwica westchnęła cicho i ostatni raz zerknęła na Złą Ziemię odwróciła łeb do ojca i odparła- Tato tak bardzo się boję tego dzisiejszego dnia- spuściła smętnie łeb.
Lew uśmiechnął się blado i swoją wielką łapą objął swoją córkę i wyszeptał jej do ucha.
- Nama jeśli coś się dziś nie uda wiec, że oboje z mamą bardzo cię kochamy.
- A jednak nie wierzysz we mnie!- Lwica gwałtownie odtrąciła łapę lwa- już wiesz z góry że nic nie zdołam upolować.- warknęła.
- To nie tak. Źle mnie zrozumiałaś- lew próbował uspokoić córkę.
- Wiedziałam! Oboje z matką wiedzieliście że nie nadaję się do polowania!- warczała dalej.
- Uspokój się- lew przytulił kolejny raz swoje dziecko, a ta zaczęła głośno szlochać.- Już dobrze- lew mówił do nie łagodnie. Nie tak dawno przytulał ją jako małe lwiątko, a dziś to piękna i brązowa lwica. - Może pójdziemy razem na obchód?- zaproponował król.
- Wybacz tato wolę jednak pobyć tego dnia sama.- lwica uspokoiła się lekko, otarła łzy łapą i uśmiechnęła się lekko do ojca.
- Jak wolisz, ale pamiętaj aby być na Lwiej Skale tuż przed południem, wtedy zaczyna się uroczystość.- przypomniał król.
Lwica kiwnęła głową, że nie zapomni. Brązowa udała się na samotny spacer...
Rozmyślałaby jeszcze pewnie długo, ale przerwał jej znajomy głos, zaspany nieco ale jakże ulubiony głos.
- Córko nie śpisz już?- Z jaskini wyszedł dobrze zbudowany lew, był to ojciec lwicy, który obudził się aby jeszcze przed wielkim wydarzeniem udać się na poranny patrol. Podszedł do córki i spojrzał na nią swoimi przenikliwymi zielonymi ślepiami.- Co cie gryzie?- zapytał spokojnie.
Lwica westchnęła cicho i ostatni raz zerknęła na Złą Ziemię odwróciła łeb do ojca i odparła- Tato tak bardzo się boję tego dzisiejszego dnia- spuściła smętnie łeb.
Lew uśmiechnął się blado i swoją wielką łapą objął swoją córkę i wyszeptał jej do ucha.
- Nama jeśli coś się dziś nie uda wiec, że oboje z mamą bardzo cię kochamy.
- A jednak nie wierzysz we mnie!- Lwica gwałtownie odtrąciła łapę lwa- już wiesz z góry że nic nie zdołam upolować.- warknęła.
- To nie tak. Źle mnie zrozumiałaś- lew próbował uspokoić córkę.
- Wiedziałam! Oboje z matką wiedzieliście że nie nadaję się do polowania!- warczała dalej.
- Uspokój się- lew przytulił kolejny raz swoje dziecko, a ta zaczęła głośno szlochać.- Już dobrze- lew mówił do nie łagodnie. Nie tak dawno przytulał ją jako małe lwiątko, a dziś to piękna i brązowa lwica. - Może pójdziemy razem na obchód?- zaproponował król.
- Wybacz tato wolę jednak pobyć tego dnia sama.- lwica uspokoiła się lekko, otarła łzy łapą i uśmiechnęła się lekko do ojca.
- Jak wolisz, ale pamiętaj aby być na Lwiej Skale tuż przed południem, wtedy zaczyna się uroczystość.- przypomniał król.
Lwica kiwnęła głową, że nie zapomni. Brązowa udała się na samotny spacer...
*
Spacer jednak zbyt szybko jej przeleciał słońce było już wysoko na nieboskłonie co zwiastowało południe i brązowa musiała wracać na Lwią Skałę. Była pełna obaw. Pędem ruszyła w kierunku domu aby nie spóźnić się na rozpoczęcie uroczystości.
Przy Lwiej Skale był już tłum zwierząt i innych lwów zamieszkujących Lwią Krainę. Nama wdrapała się na skałę i pierwsze co ujrzała to zagniewane oblicze jej matki.
- Masz szczęście! Idź szybko się ogarnij, Rafiki zaraz tu będzie- pomarańczowa powiedziała to lekko podniesionym głosem. Zielonooka posłusznie udała się do jaskini.
- O wielkie duchy proszę was o pomoc- pomodliła się w duchu Nama.
- Możecie wyjść na zewnątrz- do królewskiej groty weszła Kiara i podeszła do sowich córek.- Już się zaczyna.
Pierwsza wyszła Hekima ponieważ nie była z królewskiej rodziny jednak ją też obowiązywał ten zwyczaj. Bowiem wszystkie młode lwice zamieszkująca tą krainę miały dziś ten przywilej. Podeszła do Rafikiego który ją "pobłogosławił" i udała sie na swoje wyznaczone miejsce i tak wyszła jeszcze Zawadi. Natomiast królewskie córki wyszły obie. Shani i Nama. Rafiki podszedł do lwic. Położył swoje stare dłonie na ich głowach i też pobłogosławił aby polowanie zakończyło się dla nich sukcesem. Następnie głos zabrała Kiara.
- Moi drodzy poddani zebraliśmy się dzisiaj po to aby wspólnie wkroczyć w dorosłe życie z moimi córkami : Shani i Namą. O to te dwie lwice, które nie tak dawno była jeszcze małymi lwiątkami dziś zaczynają swoją kolejną wędrówkę już nie jako lwiątka, ale piękne i mądre lwice. A na znak że potrafią o siebie zadbać same udadzą się na PIERWSZE SAMODZIELNE POLOWANIE- lwica umilkła, wytarła ukradkiem łzy wzruszenia i podeszła do dwóch brązowych lwic. Objęła je czule i wyszeptała do nich.
- Niech wielkie duchy mają was w swojej opiece i wracacie obie całe i zdrowe do domu. Czekamy na was do zachodu słońca. Lwica podeszła na krawędź skały i głośno zaryczała dając tym samym znak na rozpoczęcie się polowania. Wszystkie cztery lwice z głośnym rykiem zbiegły ze skały. Zwierzęta zgromadzone pod Lwią skałą udały się do swoich zajęć, gdyż wieczorem miały się spotkać tutaj znów.
- Jak myślisz kochanie uda im się?- Zapytał zatroskany Kovu.
- Nie powinny mieć z tym żadnego problemu, ale boję się o Namę.
- Rano strasznie się tym denerwowała, prawie krzyczała na mnie kiedy wspomniałem o tym dniu- Brązowy przytulił się do partnerki.
- Miejmy nadzieję, że wielkie duchy im pomogą.- wyszeptała Kiara i spoglądała na sylwetki lwic, które znikały na horyzoncie.
*
Lwice najpierw próbowały sił wspólnie. Shani stała na ich czele. Dojrzała w oddali dość pokaźną grupkę zebr.
- Dziewczyny widzę tam słabą sztukę z nią będzie łatwo- powiedziała Shani.
- Nie chcę się wtrącać, ale czy matka nie mówiła że to jest samodzielne polowanie?- zapytała lekko zdziwiona Nama.
- Nie rozumiesz? Może jak razem coś upolujemy to będzie nam łatwiej niż w pojedynkę- oburzyła się Shani.
- Ale to jest oszustwo- wtrąciła Hekima- Każda lwica powinna działać na swoją łapę.
- Tak mnie też uczyła tego Sarabi- dodała Zawadi
- Nie gniewaj się kochana, ale my będziemy same polować- odparły Zawadi i Hekima. I szybkimi susami oddaliły się od królewskich sióstr.
- Widziałaś je! Jak śmiały!- warknęła zdenerwowana Shani jej krzyk był tak głośny, że stado zebr szybko zwiała jej z przed nosa- A niech to! Uciekły i co tak stoisz łap je!- warknęła ze złością na stojącą obok Namę.
- Wybacz siostro ,ale ja też nie będę brała udziału w twoim polowaniu.
- I ty też!
- Wiem co knujesz. Chcesz abym to ja upolowała coś za ciebie, a ty później powiesz rodzicom że samą upolowałaś tą zwierzynę. Czyż nie?- zadała jej pytanie i też szybki susem oddaliła się od siostry.
- Niech was wszystkich....- Shani przeklęła je pod nosem i udała się na samodzielne polowanie.
*
Słońce szybko chyliło się ku zachodowi a Nama jeszcze nic nie upolowała. Cała zwierzyna gdzieś się pochowała tak jakby wiedziała, że dla Namy jest dziś bardzo ważny dzień. Nawet wielkie duchy są niej nieprzychylne . Zmęczona usiadła na kamieniu, który leżał pod wysokim drzewem. W upalny dzień było to ukojenie dla zmęczonej bieganiną lwicy. Powieki opadały jej na ślepia, ale nie mogła teraz usnąć. Szybko zerwała się na równe łapy bo tuż obok nie przebiegł młody osobnik antylopy gnu. Był całkiem sam. Nama miała świetną okazję aby go złapać. Biegła za zwierzyną tak szybko ile tylko jej łapy na to pozwalały oddychała jednak zbyt szybko i czuła jak powietrze pali ją w płuca. Nie przystanęła jednak ani na chwilkę. Jej cel był tak blisko napięła mięśnie i zgrabnym skokiem wbiła się pazurami w zad gnu. Osobnik był jednak silny i zwalił młodą lwicę. Liwca jednak trochę go osłabiła bo rozerwała mu udo z którego polała się krew. Nama dostała jeszcze większej werwy. Zaryczła głośno i znów rzuciła się na przeciwnika, jednak gnu był mądrzejszy i odwróciwszy się do lwicy z całej siły uderzył ją głową w bok. Brązowa przekoziołkowała kilkanaście metrów i z impetem uderzyła w kamień tracąc na chwilę kontakt z rzeczywistością
*
Na Lwią Skałę wróciły już Shani i Hekima. Obie z dużymi zwierzynami. Król i królowa nie ukrywali dumy, że to właśnie Hekima wróciła jako pierwsza. Jej to bowiem zostanie przydzielony w niedalekiej przyszłości głównej lwicy polującej. Shani natomiast jako przyszła królowa lwiej krainy udowodniła rodzicom i swoim poddanym, że potrafi zadbać o siebie. Mimo iż nie było łatwo, trochę pokaleczona położyła przed łapy rodziców martwe ciało zebry.
- Jestem z ciebie dumna- powiedziała Kiara wtulając się nią- możesz udać się na odpoczynek do jaskini i zaczekaj tam na dwie pozostałe. Bordowa posłusznie udała się do jaskini. Hekima sama podeszła do władców i ukłoniła się nisko.
- Hekimo będzie kiedyś z ciebie wspaniała lwica polująca. Dziękuję ci za ten dzień. Też możesz udać się do jaskini.- powiedział król i uśmiechnął się serdecznie do lwicy. Kiedy i ta udała się do środka. Z wielkim trudem na szczyt wdrapywała się Zawadi ze swoją zdobyczą. Lwice które stały blisko wejścia na szczyt pomogły jej donieść swoją zdobycz. I z Zawadi władcy byli zadowoleni, lwica która wróciła jako trzecia też udała się na spoczynek.
- Namy nie ma dość długo. Za chwilę słońce schowa się za horyzont- wyszeptał do Kiary zatroskany Kovu.
- Może jeszcze wróci- odparła pomarańczowa- wiedziałam jednak, że tak będzie. Nigdy nie przykładała się do polowania- oburzyła się.
- Znów zaczynasz!- Kovu się lekko poddenerwował.
- A co myślałeś! Że ten wypłosz coś upoluje- powiedziała półgłosem, gdyż tłum bym jeszcze pod jaskinią.
- Jak śmiesz!- zawarczał groźnie król. Oddalił się od partnerki w bezpieczne miejsce aby nie powiedzieć jej czegoś co by mogło ją zdenerwować.
*
Wróćmy jednak do Namy, która straciła przytomność. Zaczynało już się ściemniać kiedy brązowa ocknęła się. Z okropnym bólem głowy wstała chwiejnym krokiem. Spojrzała w niebo. A na nim pojawiły się pierwsze gwiazdy to był dla niej znka. Znak niewyobrażalnej klęski jaką dziś poniosła. Zawyła z bólu i z rozpaczy. Musiała jednak wrócić do domu. Gdyby teraz uciekła zostałaby nazwaną tchórzem. Pełna obaw powolnym krokiem wróciła do domu. Pod Lwią Skałą została tylko mała grupka zwierząt, która czekała na nią. Obolała i posiniaczona ledwo wdrapała się na szczyt. Głowa bolała coraz bardziej a z rany sączyła się stróżka krwi. Rodzice oboje czekali na nią, lecz tylko Kovu podbiegł do zapłakanej brązowej. Zjawił się także i Simba wraz z Nalą którzy martwili się o swoją wnuczkę. Zielonooka wtuliła się w grzywę swojego ojca i gorzko zapłakała.
- Zawiodłam was- wyszeptała- zawiodłam całe stado.
- Cicho kochanie nic się strasznego nie stało- Uspokajał ją Simba, a Nala czule położyła jej swoją łapę na jej grzbiet. Tylko Kiara stała nie wzruszona tym widokiem. Księżyc który właśnie wchodził i oświetlił całą tą scenę był również zmartwiony bo jego światło było jakby zamglone.
- Zawsze to wiedziałam- mruknęła nagle Kiara i podeszła do brązowej odpychając gwałtownie od niej Kovu- ZAWSZE TO WIEDZIAŁAM!- krzyknęła i uderzyła łapą Namę w pysk tak mocno, że ta zaryczała.
- Bo co może potrafić taki dziwak jak ty!- Kiara wpadła w furię. Nawet Kovu i jej rodzice nie mogli jej uspokoić. Kovu obawiał się że Kiara powie coś co jej zakazane.
- Ja też zawsze to wiedziałam.- Nama wytarła krew łapą, która polała się jej z pyska po uderzeniu- też wiedziałam, że ty mnie nigdy nie kochałaś!- wykrzyknęła z płaczem.
- Bo jak miałam cię kochać skoro...-zaczęła ale Kovu przerwał jej głośnym rykiem. Jakoś nie spodziewanie pod Lwią Skałą zbiegł się tłum. Tłum gapió, którzy z zapartym tchem oglądali kłótnię w rodzinie królewskiej.
- Zamilcz już!- ryknął Kovu na ukochaną jeszcze nigdy nie był tak na niż zły.
- Dlaczego mam to ukrywać! Już jest dorosła! Chciałam ją wychować jak najlepiej, ale ona zawsze łaziła swoimi ścieżkami!- krzyczała dalej Kiara.
- Przestańcie już wszyscy na was patrzą- wtrącił się Simba, który jednak szybko został uciszony rykiem obojga kłócących się lwów.
-No proszę co chcesz mi powiedzieć!- warknęła zapłakana Nama- Nawet nie spytałaś jak się czuję!
- Chcesz wiedzieć proszę bardzo! Nie byłaś, nie będziesz i nie jesteś moją CÓRKĄ!!!!!!!!- wykrzyczała Kiara.
Jakiś dziwny wiatr wzbił się nad całą Lwią Skałą zwierzęta pisnęły przerażone informacją jaką usłyszały od swojej królowej. Przez tyle lat były oszukiwane. Szeptały między sobą, że królowa je oszukała.
- Kłamca!- ktoś krzyknął z tłumu- To ma być królowa!- dodał ktoś inny.
Z jaskini wybiegło rodzeństwo brązowej. Też usłyszeli okrutną prawdę.
- Widzicie wiedziałam, że Nama jest inna - powiedziała po chichu Shani
- Ty też nie zaczynaj!- Upomniał ją Chaka i podbiegł szybko do zszokowanej Namy, której świat zawalił się pod łapami. Nie wiedziała co miała zrobić. Podeszła do pomarańczowej i splunęła jej pod łapy.
- Nie chcę cię znać! Was wszystkich nie chcę znać!!!!! Zapłacicie mi za to!!!!!!- brązowa z krzykiem zbiegła z Lwiej Skały.
- Jesteś zadowolona!- krzyknął Kovu na Kiarę- Ulżyło Ci!
- Co się stało?!- zadała dziwne pytanie Kiara tak jakby się opamiętała co zrobiła spojrzała na swoją łapę, która była mokra od krwi- Co ja zrobiłam???- Pomarańczowej zawróciło się w głowie i bezwładnie runęła na ziemię.
Natomiast Nama obolała i zapłakana biegła przed siebie. Straciła wszystko, wszystko co kochała najbardziej. Jej najbliżsi ją oszukali. Została więc przygarnięta. Zatrzymała się na chwilę spojrzała w niebo które pokryło się granatowymi chmurami zwiastującymi burzę. W jej sercu rodziła się nienawiść. Z minuty na minutę była coraz bardziej zła. Znów zaryczała, ale tym razem ryk nie brzmiał jak ryk Lwioziemki tylko Złoziemki.
- Więc tam jest moje miejsce- wyszeptała i pędem udała się w kierunku Złej Ziemi zostawiając za sobą kłęby dymu.
~~~~
Hej hej hej!!!!
Nawet nie wiedzie jak się stęskniłam za tym blogiem i jego bohaterami. Postanowiłam tutaj wrócić i dokończyć tą wspaniałą historią jaką do tej pory napisałam. A ten rozdział zaczynałam pisać chyba z dziesięć razy a dziś siadłam i pisałam. Pisałam sama wszystko tak łatwo wychodziło i znów poczułam radość z tego. Może rozdział trochę chaotycznie napisany,i z błędami ale dawno nic nie pisałam. Wybaczcie jeśli będą jakieś błędy.
Dziś Wielkanoc z tej okazji życzę Wam wszystkiego dobrego i świąt spędzonych w gronie najbliższych.
I dziękuję, że interesowaliście się mną czemu mnie tutaj nie ma. Brakowało mi czasu. Pracuję w ciastkarni i czasami wychodzę dość późno z pracy i nie mam już sił aby coś napisać. Tak samo było w tym tygodniu. Dopiero dziś usiadłam na spokojnie przejrzałam całą historię i tak oto powstał ten rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona. Wybaczcie ,że nie ma obrazka, ale nic nie znalazłam.
Na blogu bądą zachodzić małe zmiany. Chcę zaktualizować bohaterów i odświeżyć szablon. Może jest ktoś z was chętny aby taki wykonać?
Zmykam dalej świętować a was zapraszam do czytania i komentowania. Post wyszedł dość długi czego nawet się nie spodziewałam.
Trzymajcie się ciepło i mam nadzieję do szybkiego napisania :)
Pozdrawiam Was :) :*
NARESZCIE! Nareszcie napisałaś kolejny rozdział! Hurra! *tańczy z radości*
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że coś się tu pojawiło :) Myślałam, że nigdy nie wrócisz.
Rozdział wspaniały, bardzo mi się spodobał. Trochę zdziwiło mnie zachowanie Shani, zapamiętałam ją trochę inaczej, a teraz przypomina mi swoim charakterem Zuri z Lwiej Straży. No, ale może po prostu miała ciężki dzień?
Biedna Nama, podejrzewam, że jeśli Kiara nie pamiętała, co zrobiła, to zapewne została czasowo opętana przez jakąś mroczną siłę, i dlatego tak potraktowała przybraną córkę. No, albo po prostu straciła nad sobą panowanie i mgła wściekłości przysłoniła jej umysł.
Gratuluję udanego rozdziału i mam nadzieję, że już niedługo pojawi się kolejny. Bardzo jestem ciekawa reakcji Chaki, Shani oraz ich rodziców, no i Simby i Nali, a także, rzecz jasna, dalszych losów Namy.
Pozdrawiam serdecznie,
Mfalme
Bardzo Cię przepraszam za takie opóźnienie, rozdział przeczytałam już tydzień temu, ale dopiero teraz znalazłam chwilę, by go skomentować :(
OdpowiedzUsuńOgromnie cieszę się z Twojego powrotu, to zawsze jest wspaniałą wiadomością, że ktoś ze „starego” grona fanów Króla Lwa zdecydował się powrócić do pisania :) A z wprawy nie wyszłaś, wręcz przeciwnie, widać coś lepszego i świeższego w tym rozdziale. Strasznie spodobała mi się sekwencja z kłótnią i przemianą Namy, jestem ogromnie ciekawa jej dalszych losów, bo zakończenie było bardzo dramatyczne.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :) i jakbyś wtedy również mogła powiadomić mnie o tym w komentarzu na moim blogu ;)
Pozdrawiam gorąco <3