10 sierpnia 2019

Chapter 39 " Rodzina Chaki."

Nad Lwią Ziemią właśnie wschodziło słońce jak zawsze gorące i oślepiające. Ptaki zaczynały swój koncert. Wszystko budziło się do życia. Tam gdzie mieszkała królewska rodzina kotowate jeszcze spały. Nikt nie miał ochoty wstawać tak wczas rano. Po wydarzeniach z ostatnich miesięcy każdy chciał naprawdę się wyspać. Najwcześniej z całego stada wstała Shani. Ciemnobrązowa lwica otworzyła leniwie swoje brązowe piękne ślepia. Tuż obok niej spał jeszcze smacznie jej życiowy partner Leo. Wstała po cichu aby go nie obudzić. Zmrużyła oczy wychodząc z jaskini ponieważ słońce oślepiało swoim blaskiem. Była bardzo zdziwiona bo ujrzała swojego brata, który siedział na krawędzi skały i wpatrywał się w dal. Podeszła do niego i zagadała.
- Hej braciszku. Nie spodziewałam się ciebie tutaj tak wcześnie rano. - usiadła tuż obok.
Pomarańczowy odwrócił się do niej. Na jego pysku namalowany był uśmiech. Uśmiech, którego dawno nie widziała. Jednak nie wiedziała dlaczego jej brat mam tak świetny humor.
- To ty - wybacz zamyśliłem się trochę - mówił to a na pysku dalej był szeroki uśmiech.
- Mogę wiedzieć dlaczego masz taki dobry humor?
- Hymm- lew zamyślił się znowu - może tak po prostu. Ostatnio zbyt często chodziłem przygnębiony i chciałem coś z tym zrobić. Jak na razie się udaje - zaśmiał się serdecznie.
- A jak z Hekimą? Układa się wam?
- Hekima to najwspanialsza lwica pod słońcem. Jaki ja byłem zaślepiony że nie widziałem że ona mnie kocha.- powiedział Chaka.
- Cieszę się, że tak mówisz braciszku. Martwię się jednak o Namę. Po prostu mi jej jest żal.- lwica zmieniła nagle temat.
- Cóż- westchnął samiec- taka była wola naszego ojca, a i tak łagodnie z nią postąpił.
Kotowate przez chwilę milczały podziwiając piękną sawannę, która była skąpana w słońcu. Pomarańczowy lew wstał potrząsnął swoją bujną ciemnobrązową grzywą i dumnie się wyprostował. Shani była trochę zdziwiona kiedy jej mały braciszek z wystraszonego lewka stał się przystojnym i silnym lwem. Była z niego bardzo dumna i była też pewna że Lwia Ziemia będzie miała kolejnego wspaniałego władcę. Lwica uśmiechnęła się do niego i w ciszy wróciła do jaskini, a Chaka dalej wpatrywał się w dal.

~~*~~

Szybko jednak znudziło mu się to zajęcie i postanowił poszukać Hekimy bo na noc nie wróciła do groty a on tak mocno spał, że nie zauważył, że jej nie ma. Trochę był tym zmartwiony bo lwica zawsze starała się wracać na noc. Pomaszerował najpierw na Skałki gdzie zawsze wspólnie się bawili i tutaj poznał wybrankę swojego życia. Pamięta jak Nama ją wystraszyła i lwiczka z płaczem uciekła od nich a jemu zrobiło się jej żal (czytaj rozdział 2). Nie myślał wtedy, że owa lwica będzie jego wybranką na dobre i złe. Hekimy jednak nie znalazł. Zmartwiony szukał dalej, ale poszukiwania szły na marne. Obawiał się, że kawowa może uciekła od niego bo wystraszyła się przyszłych obowiązków. Nie to do niej nie pasowało. Podczas poszukiwań natknął się na swojego kuzyna Uchawiego, który był w świetnym humorze i tańczył z radości. Zdziwiony lew podszedł do swojego kuzyna i przyglądnął mu się uważnie. Nigdy nie widział go tak radosnego, że nawet to nie pasowało do tego lwa. On zawsze był ponury. 
- Hej Uchawi - lew głośno krzyknął na powitanie. A szary szybko przerwał swoje tańce radości. Był trochę zmieszany, że Chaka go zauważył.
- Witaj kuzynie. Wybacz moje zachowanie- lew szybko starał się wytłumaczyć jakoś to zachowanie- ale w moim życiu stało się coś niezwykłego!!!- krzyknął radośnie i objął Chakę mocnym przytulasem.
- Eee duszę się Uchawi puść mnie!-
- Wybacz, ale sam widzisz nie panuję nad tym. Kiedy tylko się dowiedziałem - szary puścił swojego kuzyna z uścisku.
- No mów co się wydarzyło?- lew był trochę już znudzony zachowaniem Uchawiego.
- Słuchaj! Zostałem OJCEM!!!. No jeszcze nie bo lwiatko, albo lwiątka są jeszcze w brzuszku u mojej partnerki.- wyjawnił powód swojej radości.
- Ty zostaniesz tatą? No nie wieżę- pomarańczowy był bardzo zdziwiony, ale zarazem bardzo szczęśliwy. Nawet troszkę zazdrościł Uchawiemu.
- A widziałeś może Hekimę? Nie wróciła na noc do jaskini, szukam ją cały dzień. - lew spojrzał na kuzyna, który dalej tańczył taniec dzikiej radości.
- Wiesz Machozi mówiła mi że spotkała ją koło baobabu Rafikiego - lew spojrzał tajemniczo na Chakę- coś mi się wydaje, a może nie będę nic mówił. Biegnij na baobab to się przekonasz- lew poklepał kuzyna na ramieniu i tajemniczo się uśmiechnął.

~~*~~

- Co to miało znaczyć- pomarańczowy szybko biegł do Rafikiego i zastanawiał się nad słowami kuzyna. Kiedy znalazł się już u podnóża drzewa. Złapał oddech i jednym skokiem wspiął się do środka.
- Rafiki! - zawołał - jest tu może Hekima?- lew szukał madryla ale nigdzie go nie było.
- Chaka.- tuż za plecami syna Kovu pojawił się pawian, który wystraszył przyszłego władcę tak, że ten podskoczył do góry ze strachu. Stara małpa się tylko serdecznie zaśmiała
- Zawsze mi to wychodzi! Witaj przyjacielu- pawian jak zawsze serdecznie objął lwa swoimi rękoma.
- Rafiki. Czy jest tutaj może Hekima? Wszędzie jej szukam. - powiedział zmartwiony.
- Chodź coś ci pokażę tylko bądź cicho - nakazał Rafiki.
Chaka nie był pewny co może zobaczyć, ale był bardzo zaciekawiony. Rafiki zaprowadził ich do małego"pokoju" gdzie na środku było zrobione duże posłanie z liści palm i było wyścielone mchem. A na jego środku spała Hekima. Pawian kazał podejść Chace do swojej partnerki.
- Chaka?- lwica przebudziła się jednak- jak mnie tu znalazłeś?- zapytała trochę zmieszana.
- Uchawi mi powiedział, że mogę ci tu znaleźć- lew otarł się czule o jej pysk. Strzygnął uszami bo usłyszał pisk małego kocięta i zaczął węszyć.
- Słyszałaś?! Co to było?- samiec spojrzał na Rafikiego jakby ten miał znać odpowiedź, a później na Hekimę. Ta tylko uśmiechnęła się słodko do niego.Odsłoniła delikatnie przednie łapy gdzie schowana była mała kawowa kulka. Chaka zaniemówił. To jego lwiątko? Ale jak kiedy? Tak szybko? Zielone ślepia lwa spojrzały na małe kocię, które się obudziło. Odwróciło łebek w stronę swojego ojca. Jakie ono było ładne. Sierść miało swojej matki, końcówki łapek miał sierści koloru ojca. Na czole miało też brązowe kropeczki, ale najbardziej zaciekawiły go oczy lwiątka. Bo prawe  było zielone a lewe czarne. Chaka był bardzo szczęśliwy. Wtulił się w sierść Hekimy i zapłakał ze szczęścia.
- To ona czy on?- zapytał po cichu.
- To chłopczyk. Jak go nazwiemy?- spytała Hekima spoglądając na partnera.
Chaka zamyślił się. Chciał wybrać jakieś oryginalne imię, ale też takie aby inne lwiątka nie śmiały się z jego syna. Po krótkiej chwili uśmiechnął się i powiedział.
- Nazwijmy go Manufaa* od zawsze to imię mi się podobało. Jak uważasz?- zapytał.
- Ślicznie! Nasz mały Manu - Hekima od razu wymyśliła zdrobnienie i polizała swoje kocię czule po łebku. Chaka położył się tuż koło Hekimy i nie spuszczał wzroku ze swojego syna. Rafiki uznał, że zostawi świeżo upieczonych rodziców samych i wyszedł z "pokoju".
- Oh Mufaso jestem taki szczęśliwy, że kolejny potomek pojawił się w Kręgu Życia- powiedział to i spojrzał wysoko w niebo.

Manufaa* z Suahili oznacza Pomocny

~~~~
Tadam! I kto by się spodziewał takiego obrotu wydarzeń i bum Chaka został tatusiem! Nawet nie wiecie jak przyjemnie pisało mi się ten rozdział, a uwaga do końca opowieści został jeden rozdział i epilog. 
Mam do Was prośbę. Czy ktoś z Was ma w posiadaniu program Paint Tool Sai i wysłałby mi na pocztę plik z instalacją? Mam nowy komputer i nie mogę sobie poradzić z zainstalowaniem tego programu, a na nim bardzo dobrze mi się pracowało. Z góry dziękuję za pomoc bądź informację gdzie mogę pobrać go.